29 lis 2012

Claire - "Magia wiedźm"





Tytuł: Magia wiedźm

Autor: Claire


Data i miejsce wydania: 2011, Białystok


Moja ocena: 10/10





Była sobie Baba-Jaga, miała chatkę z masła. A w tej chatce same dziwy...

Wiedźmy swą popularność zawdzięczają średniowieczu. Był to czas, kiedy kobiety, posądzone o czary palono na stosie lub torturowano, aby przyznały się do swoich win. Wyobrażamy je sobie jako przygarbione staruszki z długim, zakrzywionym nosem i w towarzystwie czarnego kota. Nawet we współczesnych czasach, ludzie uważają, że wiedźmy są czymś złym. A przecież jedynym, co z tego opisu może być prawdą, jest czarny kot. Wiedźma to osoba wiedząca. Ta, która wie.

Pomimo błędnego przekonania czarownicach wszelkiej maści, która kobieta nie chciała nią kiedyś byś? Napoić kogoś eliksirem miłosnym albo uwarzyć wywar szczęścia. Jasne, każda z nas chciała kiedyś czarować. Jeśli nie w sposób dosłowny, to chociaż powierzchownie. Dzięki Magii wiedźm jest to możliwe.

Claire, uznająca się z prawdziwą wiedźmę, opisała w książce tej w sposób bardzo dokładny różnego rodzaju zaklęcia. Mamy więc do czynienia z tymi "potężnymi" rytuałami, zaklęciami i specyfikami, ale także z tą "lekką" magią, która objawia się w zapachach, ozdobach czy kolorach. Spragnieni mogą odnaleźć w niej również sposoby na czytania kart tarota.

Czy czarny kot przynosi pecha czy nie, zależy od tego, czy jest się człowiekiem czy myszą!

Nie jest to typowy poradnik. Autorka postawiła na prosty styl, bez żadnych zwrotów naukowych, udziwnień i typowych zwrotów do "czytelnika" albo "użytkownika", dzięki czemu wszystko naprawdę bardzo prosto zrozumieć. Myślę, że nikt nie miałby z tym problemów, niezależnie od tego jak bardzo byłby oczytany.

Należy zwrócić uwagę na okładkę, która już od pierwszego rzutu okiem, zniewala. To właśnie ona sprawiła, że książka mnie zainteresowała. Oczywiście zaraz po niej najważniejsza była treść, ale gdyby nie grafika, mogłabym przejść obok niej obojętnie. Zdecydowanie pasuje do tematyki poradnika.

Podsumowując, Magię wiedźm oceniam bardzo dobrze. Urzekła mnie interesująca treść, przedstawiona w ciekawy sposób i ozdobiona piękną ilustracją. Polecam każdemu zainteresowanemu tematem, a nawet tym, którzy po prostu chcą się nauczyć czegoś nowego albo przekonać, że magia nie jest taka zła.


Za książkę bardzo dziękuję Studiu Astropsychologii.

26 lis 2012

Edward Lee - "Pokój 415"





Tytuł: Pokój 415

Autor: Edward Lee

Wydawnictwo: Dobre Historie

Data i miejsce wydania: 2012, Wrocław


Moja ocena: 7/10






Ta krótka nowelka jest wydaniem ekskluzywnym zarówno w wersji anglojęzycznej, jak i polskiej. Pokój 415 został napisany na zlecenie Necro Publications, które połączyło siły z Tampa's Camelot Books, gdy rozpoczęło produkcję Damned Anthology, aby wydać edycję deluxe, w której owa nowela miała się znaleźć.

Edward Lee swoim dziełem szokuje niczym znany wszystkim Graham Masterton własnymi opowieściami. W zaledwie dwie noce wraz z głównym bohaterem przemierzamy granicę ludzkiej natury, czytając z najgłębszych zakamarków umysłu człowieka, żądnego zemsty.

Jack Flood jest bogatym biznesmenem, odnoszącym sukcesy w sferze zawodowej. Praca zmusza go do wyjazdu na Florydę, gdzie niemal na każdym kroku może cieszyć oczy bardzo skąpo ubranymi kobietami, z których niejedna ma ochotę na coś więcej niż same spojrzenia. Wydawałoby się, że mężczyzna trafia do raju. I tak w rzeczywistości byłoby, gdyby nie pewien problem. Jack, zostawiony przez żonę cierpi na pewną dysfunkcję seksualną - tematyczno-erotyczną inwersję, która nie pozwala mu na zaspokojenie swoich potrzeb seksualnych. Sytuacja zmienia się, kiedy mężczyzna staje się świadkiem brutalnego gwałtu i pobicia atrakcyjnej prostytutki.

Pokój 415 nie jest lekturą dla osób o słabych nerwach. Pojawiają się w niej sceny, które budzą powszechne zgorszenie i są nad wyraz drastyczne. Pomimo tego, że sam ich opis nie jest zniewalająco realny, przemawiający do wyobraźni czytelnika, reakcja na nie może powodować szok i obrzydzenie.

Fabuła noweli nie jest specjalnie zaskakująca w swojej akcji, ale zdecydowanie pomysłowa. Właściwie niemal wszystko można w niej przewidzieć i nie zdumiewa czytelnika. Historia nadrabia jednak stylem i opisem psychiki głównego bohatera. Dogłębnie poznajemy myśli i emocje Jacka, który pokazuje nam swój własny punkt widzenia.

Opowieść czyta się szybko i przyjemnie, pomimo poważnego tematu. Styl jest prosty i zrozumiały. Nie zawiera niepotrzebnych, niejasnych zwrotów, wręcz przeciwnie. Jasność tekstu trafi w gusta wielu czytelników.

Dużym minusem noweli jest poprawność językowa. Prawdopodobnie to wina druku lub nieuwagi, ale bardzo przeszkadza w czytaniu. Są to co prawda same literówki, ale zdecydowanie jest ich za dużo. Zwłaszcza, jeśli wydanie trafi do rąk kogoś, kto jest tak przewrażliwiony na punkcie błędów.

Podsumowując, Pokój 415 to tekst przeznaczony dla ludzi, lubujących się w kryminałach i horrorach. Zdecydowanie przypadnie do gustu tym, kochającym grozę i absurd. Historia godna polecenia.

24 lis 2012

Taavi Soininvaara - "Wirus Ebola w Helsinkach"





Tytuł: Wirus Ebola w Helsinkach
Autor: Taavi Soininvaara
Wydawnictwo: Kojro
Data i miejsce wydania: 2010, Rusiec

Moja ocena: 5/10

"Nasze siły środkowe się załamują, lewe skrzydło się wycofuje, sytuacja jest znakomita, więc rozpoczynam atak"






Już od okładki czułam, że to nie będzie przyjemne spotkanie. Spojrzałam na tytuł i pomyślałam sobie: "Wracamy do Sieci kłamstw". Niestety, nie bardzo się pomyliłam.

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że cały świat wali mu się na głowę. W którą stronę by nie spojrzał i tak czeka go błąd. W takim położeniu znalazł się Arto Ratamo - naukowiec, który stał się najważniejszym elementem w planie generała Raimo Sirena. Znajdując się w kłopotliwej sytuacji, dowódca operacyjny fińskich sił zbrojnych postanawia zrobić użytek ze szczepionki na wirusa Eboli, wynalezionego przez Ratama. Wirusolog, na którego oczach zostaje zabita własna żona musi ustrzec przed wielkim niebezpieczeństwem siebie i swoją córką. Jego jedynym sprzymierzeńcem jest Jussi Ketonen - szef fińskiej Agencji Bezpieczeństwa.

Męczyłam tę książkę, jak na siebie, bardzo długo. Liczyłam na to, że rozkręci się z czasem, ale na moje nieszczęście, nic się nie zmieniło. Czułam monotonię i nudę. Czytając, zdawałam sobie sprawę z tego, że są ludzie, którym ta książka przypadnie do gustu. Być może mogłaby się dla nich okazać nawet znakomitą powieścią. Ale ja się do nich nie zaliczam.

Przede wszystkim, najbardziej rzucającym się w oczy minusem są bohaterowie. Autor starał się przedstawić ich jako postacie zwyczajne, zmagające się z problemami codzienności. Tak więc Arto zajmuje się pracą, której nie lubi, żyjąc z żoną, której nie kocha, Siren dla swojej partnerki jest jak worek pieniędzy, Variala obawia się utraty pieniędzy, uważając, że jego druga połówka nie może nic o tym wiedzieć, a Ketonen na starość zajmuje się jedynie psem. W wirze tych niedogodności każdy z nich ma coś, co jest dla niego najważniejsze. Raimo i Ratamo swoje córki, a Pekka i Ketonen pracę.
Niestety, problemy emocjonalne bohaterów mogą jedynie zdołować czytelnika, a zainteresowania z pewnością w nim nie wzbudzą. Jedynie Arto może zaciekawić w pewien sposób, ale reszta jest zwyczajnie denerwująca.

Styl powieści jest dobry, ale nie najlepszy. Autor nie buduje nim napięcia, a jedyna sytuacja, w której chociaż trochę się to udaje, została bardzo szybko sprowadzona do parteru. Fabuła nędznie brnie do przodu, zabarwiona zbyt dużym natężeniem negatywnych myśli bohaterów i rozwiązuje się bez żadnego elementu zaskoczenia. Czytelnik nie ma szansy na snucie domysłów, ponieważ wszystko zostało mu podstawione na srebrnej tacy.

Podsumowując, książka jest poprawna stylistycznie i ma w sobie jakiś potencjał, ale raczej nie przypadnie do gustu osobom nastawionym na suspens. Polecę jedynie fanom niezaskakujących kryminałów i intryg wśród władzy. Ktoś, kto nie lubi prostych rozwiązań, nie powinien po nią sięgać.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Kojro.

10 lis 2012

Caitlin Kittredge - "Żelazny cierń"





Tytuł: Żelazny cierń

Autor: Caitlin Kittredge

Wydawnictwo: Jaguar

Data i miejsce wydania: 2012, Warszawa

Moja ocena: 9/10







Liczby są solidne i spokojne. Utrzymują umysł w ryzach. A umysł trzymany w ryzach nie może poddać się obłędowi, nie da się pochłonąć snom, nie zachoruje na wizje fantastycznych, nierealnych krain, które są w stanie odwiedzać jedynie szaleńcy.

Wyobrażacie sobie świat bez fantazji? Bez snów, książek i filmów w stylu Władcy pierścieni czy Harry'ego Pottera? Ja nie. W świecie maszyn stanęłabym przed parowarem szybciej niż zdążyłabym powiedzieć Quidditch.

Odwiedzając matkę w zakładzie, Aoife czeka aż i ją spotka ten sam los co ją. Nie ma ucieczki od wirusa, który krąży we krwi jej rodziny. Wychowawcy w szkole inżynierów, lekarze, a nawet najbliższy przyjaciel - Cal - nieustannie jej o tym przypominają. Dziewczyna za wszelką cenę stara się nie wpaść w kłopoty i nie zwrócić na siebie uwagi Nadzorców, jednak jej ciekawość nieustannie prowadzi ją w inną stronę. Dlatego, kiedy dostaje list od zaginionego brata, w towarzystwie heretyckiego przewodnika Deana i przyjaciela Cala rusza mu na pomoc. Podróż ta zmieni świat Aoife nie do poznania.

Nie zawiodłam się na tej powieści. Na początku obawiałam się jej rozmiaru, ale zmieniłam zdanie w trakcie czytania. Prawdę mówiąc, mogłaby być jeszcze nieco dłuższa. Wciągnęła mnie tak bardzo, że znowu otrzymałam przydomek wampira, jako, że nie spałam po nocach.

Zacznijmy od tego, że Żelazny Cierń zasadniczo różni się od innych powieści fantastycznych. W większości autorzy albo dają opis pewnych rzeczy, na przykład - Parowar jest to maszyna do parzenia różnych części ciał przestępców - albo gdzieś w książce możemy przeczytać słowniczek. Caitlin Kittredge omija oba te rozwiązania, ale i tak rozumiemy wszystko dzięki świetnie poprowadzonej akcji.

Aoife jest postacią, która może budzić sympatię, zwłaszcza, że jest ona narratorką w powieści. Z drugiej strony, pewne jej zachowania mogą odrzucać. Mnie osobiście przypadła do gustu na tyle, żeby interesować się jej losami.
Nie przepadałam za Calem, który pojawia się tu raczej jako postać antagonistyczna, pomimo jego związku z główną bohaterką. Choć na początku nie był tak denerwujący, to po przyrównaniu go do Deana, stał się nie mniej niż irytujący.

Pomimo, że nie spodziewałam się za dużo romansu, to jednak miałam cichutką nadzieję, że się pojawi. I owszem, jest, choć nie należy traktować go jako wątku głównego. Mimo to, serwuje odskocznię od poważnej problematyki książki.

Z pewnością fanów tajnych przejść i korytarzy, a także sekretnej mechaniki ucieszy fakt, że tego ciekawość Aoife serwuje nam całkiem sporo. I odkrywanie każdego kolejnego wzbudza jeszcze więcej radości.

Jedynym minusem powieści jest jej zakończenie. Na dobrą sprawę, poza pewnym bliźniakiem, którym autorka zaskarbiła sobie moją sympatię, całkowicie psuje klimat powieści. Pojawia się za dużo fantastycznych stworzeń i akcja biegnie do przodu zbyt szybko. Można było ją rozwinąć, zwłaszcza, że Żelazny Cierń jest jedynie pierwszy tomem historii.

Pomimo tej końcowej wady, powieść jest naprawdę godna polecenia. Już sama okładka przyciąga wzrok swoim mrocznym klimatem, godnym powieści grozy, wyjętych wprost z dziewiętnastego wieku. Konieczność na półce każdego fana gatunku.


Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar.

8 lis 2012

Dr Doreen Virtue - "Dar od Aniołów"




Autor: Dr Doreen Virtue
Data i miejsce wydania: 2012, Białystok

Moja ocena: 10/10









Osobiście zawsze miałam problem z wybraniem tego, co chciałabym robić w przyszłości. Było kilka wariantów, jedne utrzymywały się dłużej, inne krócej, ale nigdy nie byłam pewna na sto procent. Zakładam, że wielu ludzi ma ten sam problem. Karty Dar od Aniołów są wskazówką naszej misji życiowej. Pomagają wybrać odpowiednią ścieżkę. Czy właściwą?

Dr Doreen Virtue to jasnowidząca doktor psychologii, która kontaktuje się z aniołami. Autorka bestsellerów książkowych i talii kart. Od wielu lat prowadzi warsztaty na całym świecie.

Karty, które otrzymałam są przepiękne. Oczywiście, kiedy otworzyłam pudełeczko i zobaczyłam te wspaniałe ilustracje, a do tego złocone brzegi, musiałam wyobrazić sobie wróżenie z tarota. Chwila pełna mistere. Dołączono do nich krótką instrukcję, opisującą poszczególne karty i lepiej tłumaczącą ich znaczenia. Jednak zanim ją przeczytałam, dokładnie obejrzałam całą talię.

Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że zadziałają. Ale po kolei. Można używać ich na kilka sposobów, ale każdy prowadzi do odpowiedzi na pytania, dotyczącego naszego celu w życiu. Ja sprawdziłam dwa z nich. Byłam miło zaskoczona, kiedy okazało się, że wszystko się zgadza! Jeszcze bardziej zszokował mnie fakt, że po powtórnym tasowaniu kart wynik się powtórzył, z jedną tylko zmianą.




Artysta

Interesowanie się artystycznymi działaniami przyniesie korzyści zarówno Twojej karierze, jak i każdej innej sferze Twojego życia.


Ta karta wyszła mi przy pierwszym tasowaniu w pojedynczym wyborze.







Książki
Łączysz się ze swoim celem życiowym poprzez związek z książkami.

Doradztwo
Uzdrawiasz miłymi słowami, mądrymi radami i umiejętnością słuchania innych.

Zwierzęta
Rozumiesz zwierzęta i intuicyjnie się z nimi komunikujesz. Zaufaj swojemu wewnętrznemu przewodnictwu, ponieważ zwierzęta są częścią Twojej życiowej pracy.


W kolejnej kombinacji przy powtórnym tasowaniu zamiast karty Zwierzęta pojawiła się karta Autor.


Jestem bardzo zadowolona z talii i dziękuję za możliwość zapoznania się z nią Studiu Astropsychologii.