17 lip 2011

Z serii: Książkowo - Cassandra Clare "Miasto szkła" [Dary Anioła]





Tytuł: Miasto szkła [Dary Anioła] - Tom 3

Autor: Cassandra Clare

Wydawnictwo: Mag

Data i miejsce wydania: Warszawa 2010 r.


Moja ocena: 6.5/10 [4/6]





- Jesteś moją siostrą - rzekł w końcu. - Moją siostrą, moją krwią, moją rodziną. Powinienem cię chronić - zaśmiał się bez krzty wesołości - chronić przed chłopcami, którzy pragną robić z tobą to, co ja bym chciał.

Cassandra Clare (ur. 31 lipca 1973) – pisarka, urodzona w amerykańskiej rodzinie w Teheranie, mieszkała we Francji, Anglii i Szwajcarii zanim skończyła 10 lat. Od szkoły średniej mieszkała w Los Angeles i Nowym Jorku, gdzie pracowała w redakcji. W 2004 r. zaczęła pracę na powieścią Miasto Kości, jej natchnieniem był krajobraz Manhattanu. W fandomie związanym z Harrym Potterem znana dzięki opowiadaniu Draco Trilogy. Również szeroko znana z opowiadania "The Very Secret Diaries" związanego z kolei z fandomem "Władca Pierścieni" Cassandra Clare to jej pseudonim artystyczny.

Pełne zwrotów, zaskoczeń i wyczekiwań zakończenie trylogii Dary Anioła. Jak już wcześniej wspominałam, z reguły jest tak, że część pierwsza to arcydzieło, druga jest gorsza, a trzecia... no właśnie. Nie twierdzę, że zakończenie jest złe, bo nie jest, ale gdyby jeszcze trochę nad nim popracować (albo właśnie tego nie robić) to byłaby lepsza.

Osobiście twierdzę, że autorzy starają się udoskonalić swój styl, pisząc kolejne części jakiejś serii. Ale niestety, nie wychodzi im to. Przeciwnie. Przez fakt, że chcą, aby tekst był bardziej dojrzały, sprawiają, że staje się nudny (póki co, znam tylko jeden wyjątek).

Miasto szkła zajęło mi trochę czasu, bo nie wciągało aż tak jak poprzednie części. W pewnych chwilach (w nocy, kiedy było już późno) przysypiałam, bo chciałam poznać zakończenie i czytałam nawet, gdy powinnam już spać. Mimo to, pomysł na fabułę był bardzo dobry.

Cały czas coś się dzieje i akcja nie stoi w miejscu, jak bywa przy niektórych książkach (będę wypominać tego nieszczęsnego Rhezusa), ale wciąż prze do przodu.

Pośród chaosu wojny Nocni Łowcy muszą zdecydować się na walkę u boku wampirów, wilkołaków i innych Podziemnych... albo przeciwko nim. Tymczasem Jace i Clary też muszą podjąć decyzje. Czy mogą pozwolić sobie na zakazaną miłość?

Ostatnie zdanie w tym krótkim opisie doskonale oddaje moje wrażenia, dotyczące Miasta szkła. Najwięcej interesowałam się sytuacją Jece'a i Clary, a także często rozmyślałam (na przykład w szkole) jak skończą się ich losy.

Oczywiście jest to książka, którą przeczytają wszyscy fani Darów Anioła. Przypuszczam, że nie będą mogli się powstrzymać. Jednak osoby, których ta seria aż tak nie zachwyciła mogą nie chwycić po Miasto szkła. Może dlatego, że czasem lepiej nie znać rzeczywistego zakończenia, a może dlatego, że woleliby poświęcić ten czas na inną lekturę.

Ale pomimo tej opinii, sądzę, że ciekawscy nie tylko przeczytają tą część, ale również kolejną, już czwartą (której autorka nie planowała, a którą jednak napisała) pod tytułem Miasto upadłych aniołów. Ja także zamierzam po nią sięgnąć, w niedługim czasie.

5 lip 2011

Z serii: Książkowo - Cassandra Clare "Miasto popiołów" [Dary Anioła]





Tytuł: Miasto popiołów [Dary Anioła] - Tom 2

Autor: Cassandra Clare

Wydawnictwo: Mag

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2009


Moja ocena: 8/10 [5/6]



     
- Jak to robisz, że nigdy nie masz na sobie błota? - zapytał.
[...]
- Mam czyste serce - odparła filozoficznie. - To odpycha brud.

Cassandra Clare (ur. 31 lipca 1973) – pisarka, urodzona w amerykańskiej rodzinie w Teheranie, mieszkała we Francji, Anglii i Szwajcarii zanim skończyła 10 lat. Od szkoły średniej mieszkała w Los Angeles i Nowym Jorku, gdzie pracowała w redakcji. W 2004 r. zaczęła pracę na powieścią Miasto Kości, jej natchnieniem był krajobraz Manhattanu. W fandomie związanym z Harrym Potterem znana dzięki opowiadaniu Draco Trilogy. Również szeroko znana z opowiadania "The Very Secret Diaries" związanego z kolei z fandomem "Władca Pierścieni" Cassandra Clare to jej pseudonim artystyczny.

Ta książka trafiła do mnie razem z pierwszą i trzecią częścią. Nie potrafiłam zostawić jej na półce, wiedząc, że i tak ją kupię i przeczytam. Poznałam dużo opinii na temat serii i wszystkie były pochlebne, dlatego też zabrałam się za czytanie natychmiast.

Po przeczytaniu Miasta Kości byłam wprost wniebowzięta. Nawet przez myśl nie przeszło mi, że mogłabym zawieść się na Mieście Popiołów, ale... nie mogę powiedzieć, że byłam nią do końca zachwycona.

Z reguły jest tak, że pierwsza część z trulogii jest najlepsza. Druga może być, a trzecia pozostawia wiele do życzenia, bo autor stara się poprawić swój styl, co w efekcie ani trochę mu nie wychodzi. Przeciwnie - zamiast lekkiego tekstu do czytania trafia nam się ciężki orzech do zgryzienia.

Przyznam, że czytając tą i następną część przewracałam kartki, szukając miejsca gdzie Clary i Jace byliby sami. Tak po prostu, inaczej nie umiałam. Później liczyłam strony i z niechęcią brałam się za te wcześniejsze. Jednak w końcu powiedziałam sobie dość i przeczytałam od deski do deski, ale nie robiłam tego z taką chęcią jak przy pierwszej.

Clary Fray chciałaby, żeby jej życie znowu stało się normalne. Ale czy cokolwiek może takie być, skoro dziewczyna jest Nocnym Łowcą zabijającym demony, jej matka została magicznie wprowadzona w stan śpiączki, a ona sama nagle zaczyna widzieć mieszkańców Podziemnego Świata - wilkołaki, wampiry, wróżki...

...czyli dalsze losy młodej dziewczyny, która trafia do świata, do którego nie powinna była trafić. Fabuła w porządku, dalszy pomysł rozwinięty odpowiedniego, ale już nie w tak świetnym stylu, niestety. W niektórych momentach miałam ochotę odłożyć książkę, bo zwyczajnie mnie nudziła. Ale musiałam poznać zakończenie tej historii, dlatego czytałam dalej.

Nie wyobrażam sobie, żeby książki miały nie przeczytać osoby, które czytały wcześniej Miasto Kości. To zwyczajnie niemożliwe, bo część pierwsza pozostawia taki niedosyt, że trzeba chwycić za następną. Ale czy inni? Ktoś kiedyś powiedział mi, że tomy Darów Anioła można czytać nawet, jeśli nie widziało się poprzednich. Ja uważam inaczej. Nawet gdyby fabuła rzeczywiście była tak jasna i wciągająca to Miasto popiołów nie zatrzymałoby na długo przypadkowego czytelnika. Jest dobrą kontynuacją, ale nie świetną. Pierwsza część wyszła znacznie lepiej.

Z serii: Książkowo - Cassandra Clare "Miasto kości" [Dary Anioła]




Tytuł: Miasto kości [Dary Anioła] - Tom 1

Autor: Cassandra Clary

Wydawnictwo: Mag

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2009


Moja ocena: 10/10 [6/6]




Kochać to niszczyć, być kochanym to zostać zniszczonym.

Cassandra Clare (ur. 31 lipca 1973) – pisarka, urodzona w amerykańskiej rodzinie w Teheranie, mieszkała we Francji, Anglii i Szwajcarii zanim skończyła 10 lat. Od szkoły średniej mieszkała w Los Angeles i Nowym Jorku, gdzie pracowała w redakcji. W 2004 r. zaczęła pracę na powieścią Miasto Kości, jej natchnieniem był krajobraz Manhattanu. W fandomie związanym z Harrym Potterem znana dzięki opowiadaniu Draco Trilogy. Również szeroko znana z opowiadania "The Very Secret Diaries" związanego z kolei z fandomem "Władca Pierścieni" Cassandra Clare to jej pseudonim artystyczny.

Właściwie, moja przygoda z tą serią zaczęła się dość nietypowo i zabawnie na swój sposób. Udzielałam się na pewnym forum i tak się złożyło, że pojawiła się tam wzmianka na temat Darów Anioła. Stwierdziłam, że co by się nie stało, muszę tą książkę przeczytać. No i ją kupiłam (właściwie to jedną z części dostałam na urodziny). Za czytanie zabrałam się od razu, a książka, co tu dużo mówić, naprawdę mnie wciągnęła.

DZIEWCZYNA ze skłonnością do wpadania w tarapaty, WAMPIR, który zmaga się ze swoją mroczną naturą, PÓŁANIOŁ, pogromca demonów.

Opis niewiele mówi, ale ciężko jest też powiedzieć cokolwiek, żeby nie zdradzać zbyt wiele z fabuły.

Clary, czyli główną bohaterkę, poznajemy w chwili, kiedy razem ze swoim przyjacielem Simonem, wchodzi do klubu Pandemonium. W tym miejscu dziewczyna spotyka dziwne osoby, których nikt poza nią nie widzi. Trójka chuliganów z nożami, jak później nazywa ich jeden z bohaterów, atakuje chłopaka, który później... rozpływa się w powietrzu. I od tego momentu Clarissa coraz bardziej zaczyna wdrażać się w świat, o którym istnieniu nie miała pojęcia.

Wampiry są tematem dość częstym, chociaż ich jest tutaj naprawdę mało. Za to Nefilim... po raz pierwszy spotkałam się z nimi właśnie w tej powieści. Pół ludzie, pół aniołowie. Tak, znakomite połączenie. Książka jest dość obszerna, ale nie nudzi. Absolutnie. Kiedy już zaczęło się czytać to nie sposób się oderwać.

Wielkim plusem tej książki są bohaterowie. Każdy ma inny, unikalny charakter, a główna bohaterka nie jest płytka, jak zdarza się dość często. Moim faworytem jest Jace, czyli główna postać męska. Ironiczny, wygadany, sarkastyczny, na swój sposób przykład "niegrzecznego chłopca", ale również bardzo troskliwego.

Styl pisania bardzo przyjemny. Czyta się szybko, nie zatrzymujemy się na tych samych momentach po kilka razy i nic nas nie rozprasza. Bardzo barwny język i świetnie wykreowany świat przedstawiony. Nie ma żadnych błędów (a zdarzało się, że znalazłam takowe w kilku książkach), a dodatkowo bawią nas komizmy niektórych sytuacji.

Miasto Kości poleciłabym wszystkim fanom fantasy i romansów. Pojawia się wiele rzeczy magicznych, więc nie dałabym sobie ręki uciąć, że spodoba się tym, którzy tego gatunku nie czytają, ale dla pozostałych powinno być doskonałe. Sama kupiłam od razu trzy części, a teraz pozostaje mi wybrać się po czwartą, która wyszła całkiem niedawno. Niezapomniana lektura na bardzo długi czas.

4 lip 2011

Z serii: Książkowo - Stephen King "Dolores Claiborne"





Tytuł: Dolores Claiborne

Autor: Stephen King

Wydawnictwo: Albatros

Data i miejsce wydania: 2004


Moja ocena: 10/10 [6/6]
Zakładka: Gotujące krew





Kim tak naprawdę jest kobieta? Co robi w cieniu męża? O czym myśli? I co potrafi zrobić w imię miłości?

„Największą jędzą na ziemi jest matka przerażona o swoje potomstwo.” – Błyskotliwe studium charakteru i ciemnych stron kobiecej psychiki, literacki triumf Kinga, jego najambitniejsze dzieło.

Wiecie, we wtorek, czyli całkiem niedawno, bo zaledwie cztery dni temu, byłam Warszawie. Podróż trwała trzy godziny, więc postanowiłam wziąć ze sobą jakąś książkę. Padło na dzieło Mistrza nie, dlatego, że go uwielbiam (choć tak jest), ale dlatego, że książka była mała, lekka i poręczna, a na dodatek kupiłam ją dawno temu i do tamtej pory nie przeczytałam. Nie ciągnęło mnie do niej, ale jak się przekonałam, niesłusznie.

Chyba każdy z nas zna niezastąpiony, kontrowersyjny i wciągający styl Króla horrorów. Przecież nie bez powodu został nim okrzyknięty. Dolores Claiborne, jak informuje nas opis na tyle książki, rzeczywiście jest ambitnym dziełem. Ambitnym i niesamowitym.

Opowiada o kobiecie, która przeżyła już nie jedno, a przed którą los stawia kolejną przeszkodę. Jednak Ona postanawia przeskoczyć kłodę, rzuconą jej pod nogi i kiedy staje przed sądem, oskarżona o zamordowanie swojej pracodawczyni, w sposób zaskakujący oczyszcza się z zarzutów.

Myślimy sobie, „co ciekawego może być w zeznaniach?”, w końcu to tylko słowa, ale nie wiemy jeszcze, że taka rozprawa przyniesie nam sporo emocji.

Cała książka to jeden, wielki rozdział, pisany w pierwszej osobie. Jeden rozdział, przez który niezwykle szybko da się przebrnąć i równie szybko zżyć się z główną bohaterką.

Nie jest tak, że przez całą lekturę nasze uczucia są płowe, ale wciąż martwimy się, śmiejemy i płaczemy razem z narratorką.

Na początku pomyślałam, że nie przeczytam całości, ale z czasem, kiedy co raz bardziej zagłębiałam się w tekst, nie mogłam oderwać wzroku od kartek. Pamiętam, że moja koleżanka czytała mi przez ramię, a później zabrała książkę i nie chciała oddać.

Kolejnym plusem tej powieści jest to, że nawet nie spostrzeżemy się, kiedy całkowicie nas wciągnie. Nawet, jeśli nie jesteś fanem tego typu historii, to i tak ją przeczytasz. A wiesz dlaczego? Bo zrobisz to tylko, żeby dowiedzieć się jednej rzeczy. King zawsze potrafił sprytnie manipulować czytelnikiem. Sama kilka razem zastanawiałam się „ile można mówić o jednym?!”, ale nie zmieniało to faktu, że czytało się bardzo przyjemnie.

King po raz kolejny stworzył wspaniały świat, który trzyma nas w napięciu do ostatniego słowa.

Wszyscy fani autora muszą mieć tą pozycję na swoich półkach, a wielbiciele dobrych thrillerów, znaleźli dzieło na chłodne, deszczowe wieczory.

Z serii: Książkowo - Róża Jakobsze "Rhezus. Zielone oczy Wyroczni"





 Tytuł: Rhezus. Zielone oczy Wyroczni (Tom 2)

Autor: Róża Jakobsze

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data i miejsce wydania: Lublin, 2010


Moja ocena: 5/10 [3.5/6]
Zakładka: Niesmaczny eliksir




- Mogłeś mnie uprzedzić, że twój znajomy woli chłopców!
- Nic mi o tym nie wiadomo, do mnie się nie dobierał.

Naprawdę nie miałam ochoty kupować drugiej części Rhezusa. Początkujący pisarze mają to do siebie, że muszą zrobić dobre pierwsze wrażenie, a pani Róża Jakobsze... cóż, na mnie tego wrażenia nie zrobiła. W takim razie dlaczego przeczytałam drugą część? Byłam w empiku z koleżanką i ona postanowiła kupić Zielone oczy Wyroczni, po tym jak pożyczyła ode mnie pierwszą część. Dlatego w końcu i ja się skusiłam.

Po niesatysfakcjonującym zakończeniu Tułaczki śladami konania, chciałam się dowiedzieć co będzie dalej. Pod koniec książka zaczęła wciągać, więc zabrałam się za kolejny tom. Nie spodziewałam się już niczego dobrego i tego nie dostałam. Jednak spodziewałam się, że będzie chociaż odrobinę wciągająca.

Książka była... ciekawa. Na początku. Później jednak odłożyłam ją na półkę, kiedy dostałam do ręki Na szkarłatnych morzach. Za nią może przemawiać tylko to, że prawdopodobnie odłożyłabym każdą lekturę w tamtym momencie. Mimo to, nie wróciłam do niej nawet kiedy wygrałam Krawędź Czasu i otrzymałam Endymiona Springa.

PRZEKLĘTY ukarany za szaleństwo innego człowieka. EGZORCYSTA chcący odkryć największy sekret tamtego świata. DEMON gotów poświęcić się w imię miłości. WYROCZNIA pragnąca nieśmiertelności.

I właściwie ja czytałam tą drugą część tylko dla tego Egzorcysty. Maximilian Ozysh. Postać, dzięki której ta książka była chociaż w pewnym stopniu interesująca. Jego cięte riposty i zabawne teksty dodawały takiego uroku, że aż chciało się czytać więcej i więcej. "Gdybyś był kobietą chyba bym się w tobie zakochał!"

Ale nawet z tą postacią, historia pozostawia wiele do życzenia. Płytka akcja, nierozwinięta fabuła. No bo ile można podróżować i kogoś szukać? Kolejnym minusem jest język. I wcale nie mam na myśli wulgaryzmów ani nic podobnego. Nie. Po prostu w niektórych momentach przez myśl przechodzi tylko słowo ohydne. A wierzcie mi, przeczytałam tyle horrorów (obejrzałam zresztą też), że rzadko kiedy coś jest w stanie do tego stopnia mnie obrzydzić.

Tak jak pierwszą część, tak i tą, czyta się szybko, bo styl pisania niewiele się zmienia. Do tego w większości mamy do czynienia z Ozyshem, więc dochodzi do tego niezwykłość jego wypowiedzi. I to jest jeden z nielicznych plusów powieści. Natomiast kolejnym minusem jest zakończenie. Strasznie naciągane (przynajmniej epilog). Na tym ostatnim rozdziale mogłaby się już skończyć i byłoby w porządku.

Czy przeczytam trzecią część? Prawdopodobnie tak. Nie lubię zostawiać czegoś, co już zaczęłam, więc ją kupię i będę miała przynajmniej tą nikłą nadzieję, że może bardziej mnie zauroczy.

Nie poleciłabym tej książki ludziom o słabych nerwach ani tym, którzy są przewrażliwieni na temat "grzecznego" języka. Fani fantasy mogą przeczytać. A nóż im się spodoba?

3 lip 2011

Z serii: Książkowo - Róża Jakobsze "Rhezus. Tułaczka śladami konania"





Tytuł: Rhezus. Tułaczka śladami konania (Tom 1)

Autor: Róża Jakobsze

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data i miejsce wydania: Lublin, 2010


Moja ocena: 5/10 [4/6]
Zakładka: Niesmaczny eliksir





Róża Jakobsze - jej przygodę z pisaniem zaczęły wstrząsające historyjki i komiksy uwieczniane w dzieciństwie w cienkich zeszytach, spalonych podczas któregoś sprzątania. Rhezus to jej książka debiutancka. W przygotowaniu jest też kolejna część tej historii, pt. Przysięgam na Naturę.
Jedna z przygód Rhezusa Rabalderwa, pt. Jeźdźcy Burzy, ukazała się w 65. numerze Fahrenheita.

Spodziewałam się po tej książce wiele. Można by rzec za wiele. Kiedy zobaczyłam ją w empiku po prostu nie mogłam powstrzymać się przed jej kupnem. Powieść typowo fantastyczna, a więc w pełni trafiająca w moje gusta. Pomysł świetny, ale wykonanie niestety już niekoniecznie.

Nie łudźcie się, to nie kolejny bohater, który przybył ocalić śmiertelnych. Niektórzy szukają WŁADZY. Inni pragną CHWAŁY. Jeszcze inni nocami śnią o ZŁOTYCH GÓRACH. Ale jest ktoś, kto pragnie czegoś zupełnie innego. Czegoś, co nigdy nie zostanie mu dane. ŚMIERCI.

I w tym miejscu właściwie mogłabym skończyć rozwodzić się na temat fabuły. Bo nie ma nad czym. Cała książka to w większości zbiór krótkich opowieści o człowieku, który chce umrzeć. Towarzyszy mu demon, zamknięty w ciele klaczy (bardzo ironiczny i sarkastyczny demon, warto dodać), który zabawia nas ciętymi uwagami. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że fabuła rozkręca się dopiero pod koniec. Coś zaczyna się dziać, ale bez Ericha prawdopodobnie skończyłoby się na tych krótkich historiach, bez punktu kulminacyjnego.

Książka, owszem jest wciągająca na swój sposób, bo chcemy poznać koniec opowieści o Rhezusie, ale należy raczej do tych, które spokojnie możemy odstawić na półkę i wrócić do niej, kiedy najdzie nas ochota. W moim przypadku było o tyle dobrze, że do wyboru miałam tylko Sztejera, a Rhezus w moim mniemaniu prezentował się lepiej.

Plus jest za to, że czyta się naprawdę łatwo i szybko. Historia napisana przystępnym językiem oraz (co rzadko się zdarza) w czasie teraźniejszym. Daje to zamierzony efekt i książka nie jest ciężka, a wręcz przeciwnie, nie musimy się przy niej długo zatrzymywać. Jednak ja uważam, że te rozdziały, które autorka postanowiła napisać w czasie przeszłym, wypadły znacznie lepiej. Jestem w stanie powiedzieć nawet, że najlepiej z całej powieści.

Rhezus jest książką dla tych, którzy lubią czytać krótkie opowiadania, ale na pewno nie dla miłośników długiej i rozbudowanej fabuły. Odpowiednia dla tych, którzy chcą się chwilę pośmiać i rozerwać. Jednak na dłuższą metę, nie poleciłabym jej.

Pani Różo, może trzeba było zostać przy komiksach?

Z serii: Książkowo - Krzysztof Piskorski "Krawędź Czasu"



Tytuł: Krawędź Czasu

Autor: Krzysztof Piskorski

Wydawnictwo: Runa

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2011

Oficjalna strona książki: Tutaj

 Strona konkursu: Tutaj


Moja ocena: 10/10 [6/6]
Zakładka: Gotujące krew



Krzysztof Piskorski, autor trylogii "Opowieść Piasków" oraz "Zadry", prowadzi czytelnika przez XIX wiek i czasy współczesne aż po tajemnicze krainy demiurgów, mieszając kable z historią oraz fantastyką naukową. Jeden z najciekawszych autorów młodego pokolenia, laureat Złotego Wyróżnienia Nagrody im. J. Żuławskiego oraz ESFS Encouragement Award, którego ostatnia książka, "Zadra", uzyskała także nominację do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla.

Sławny, jednak jego polskie pochodzenie jest jednoznaczne z tym, że ja go nie znam. Nie przepadam za polskimi pisarzami, którzy zabierają się za tworzenie czegokolwiek, co jest związane w jakiś sposób z fantasy. Mimo to, skoro już wygrałam tę książkę, to trzeba by ją przeczytać.

Pierwsza książka z gatunku Steampunk, którą przeczytałam. Właściwie to pierwszy raz, kiedy słyszę o czymś takim i bynajmniej mnie to nie przekonuje. Szczerze mówiąc, Krawędź Czasu miło mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że będę się z nią męczyła przez te "mechaniczne" momenty, a tymczasem wystarczyły mi dwa dni z przerwami na jej przeczytanie.

Maksym nie podejrzewał, że szukając swoich korzeni, trafi na drugą stronę miasta. Tam, w dzielnicy, która zniknęła z map podczas zaborów, tajemnicza maszyna pożera rzeczywistość, czas zwija się we wstęgi, a kieszonkowe światy pasożytują na sobie wzajemnie.

Maksyma (a właściwie Maksymiliana) poznajemy, kiedy ucieka przed policją i prowadzony przez pewien mechanizm trafia do miejsca, w którym ludzie żyją zamknięci we własnych momentach. Wyobraźcie sobie, że wracacie do domu po męczącym dniu, siadacie w wygodnym fotelu i bierzecie do ręki naprawdę dobrą książkę albo wylegujecie się w wannie z gorącą wodą. Przyjemnie, prawda? A co jeśli ta chwila mogłaby trwać wiecznie?

W tym świecie czas nie płynie...

Ale to nie koniec. W roku 1867, 13 maja czwórka przyjaciół jak co sobotę gra w karty. Jednak podczas rozgrywki słyszą krzyk tak przerażający, że zjeża włosy na karku. Odkrywają człowieka z bliznami na twarzy. Bliznami, które przywodzą na myśl samego diabła.

I tak oto zaczynają się dwie historie. Maksyma, szukającego miejsca, do którego przynależy i Znajdy, poszukującego własnych, ale zagubionych wspomnień. Bo w kłębach pary i dymu, wśród kół i zębatek znajdziemy opowieść, która przerośnie nasze wyobrażenia.

Ja, sama z zapartym tchem śledziłam losy bezdomnego, bardziej mnie zaciekawiły, jednak drugiej historii też nie brak niczego. Obie są zaskakujące i pełne niespodzianek. Do ostatniej strony nie miałam pojęcia co z tego wszystkiego wyjdzie. Do samego końca książka trzyma w napięciu i nie pozwala się od niej oderwać.

Czyta się przyjemnie, choć to naprawdę skomplikowana i bardzo ambitna pozycja. Język... adekwatny do czasów, w których ma miejsce akcja. Zrozumiały i na tyle prosty, żeby wczuć się w tekst, ale jednocześnie dość poetycki, żeby nie zanudzić przy opisach miejsc i uczuć. Odpowiedni.

Jedyna książka polskiego autora (poza Sapkowskim), która w pełni mi się podobała i zachwyciła mnie do tego stopnia. Dzięki takim ludziom zaczynam wierzyć, że Polska jednak nie jest taka zła.

Krawędź Czasu jest przeznaczona raczej dla starszych czytelników, a także dla tych, którzy lubią takie ambitne dzieła. Nie poleciłabym jej osobom, które czytają dość lekkie książki o prostej fabule. Na pewno nie na pierwszy raz. Mimo to, naprawdę bardzo zachęcam do przeczytania.


Książkę otrzymałam od serwisu nakanapie w wyniku konkursu.
Bardzo dziękuję.