22 lut 2013

Opal Carew - "Fantazje w trójkącie"




Tytuł: Fantazje w trójkącie

Autor: Opal Carew

Wydawnictwo: Czarna Owca

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2013


Moja ocena: 2/10
Zakładka: Trujące opary




Powszechnie wiadomo, że bardzo lubię książki erotyczne. Każda osoba, która mnie nie zna może dowiedzieć się tego w łatwy sposób, przeglądając spis recenzji i odszukując takie nazwiska jak Megan Hart czy Sylvia Day. Prawdopodobnie, czytam nawet za dużo erotyków niż powinnam. Jednak pani Opal Carew przypomniała mi, że większość z nich to tylko pełen, często zanudzających czytelnika, scen seksu chłam.

Jenna Kerry żyje w jałowym związku ze swoim chłopakiem Ryanem. Choć oboje się kochają, mężczyzna zdecydowanie więcej czasu poświęca pracy, rywalizując ze swoim bratem, i nie okazuje kobiecie uczuć. Jenna ma dość. W czasie wesela, na którym miał towarzyszyć jej Ryan, a na którym się nie pojawił, w ostatniej chwili wymawiając się pracą, zapada ostateczna decyzja. Kobieta zerwie z nim. Nieoczekiwanie w tym samym hotelu, w którym zebrali się goście pojawia się Jake - brat bliźniak Ryana. Jenna, która fantazjuje o seksie z nieznajomym bardzo chętnie zaciąga go do łóżka. Mężczyzna nie wie jednak, że kobieta bierze go za kogoś innego. Pomyłka przynosi nieoczekiwane konsekwencje i tak rozpoczyna się bój między braćmi, którzy kochają tę samą kobietę.

Krótko mówiąc, tak okropnej książki dawno nie czytałam. Początek nie zapowiadał się źle, pomysł jest interesujący, ale autorka zamiast skupić się na fabule, postawiła sobie chyba za cenę honoru wstawić w tekst jak najwięcej seksu. Tak więc, na dwieście sześćdziesiąt stron z kawałkiem, na oko, dwieście to sceny erotyczne. Płytkie, nudne i z utartymi schematami - poza dwiema - należałoby dodać. Nie przeszkadza mi takie ich nagromadzenie gdziekolwiek, skąd, bardzo je lubię, ale pod warunkiem, że nie są monotonne. Spotkałam się z wieloma historiami, z których seks wprost się wylewał, nie tylko w powieściach, i czytałam opisy znacznie bardziej interesujące i, co tu dużo mówić, dużo bardziej namiętne niż te w Fantazjach.

Bohaterowie stworzeni przez Opal Carew są całkowicie sztuczni albo mają problemy z psychiką. Na pierwszy ogień weźmy Ryana i Jake'a. Pierwszy z nich byłby całkiem znośny, gdyby na krótką wzmiankę o zdradzie i ciąży z tej zdrady wynikającej nie oświadczył się kobiecie, która w ten sposób go potraktowała. Za fakt przemawiający przeciw niemu można też uznać to, że nawet nie próbował dowiedzieć się więcej. Z kolei drugi z nich zakochał się w kobiecie po jednej nocy z nią. Zrozumiałabym, gdyby chodziło o jej ciało, ale zakochać się? Według mnie, nie ma czegoś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. Zwłaszcza po wylądowaniu w łóżku. Najbardziej denerwującą postacią, moim zdaniem, była Jenna. Pomijając już tę fatalną pomyłkę, chęć seksu niemal przez cały czas można określić tylko jednym słowa. Kobieta zdecydowanie jest nimfomanką. Mało tego, nie może wybrać faceta, a na dodatek świadomie zdradza narzeczonego, twierdząc, że wciąż go kocha, ponieważ brak jej zbliżenia. Czy naprawdę trzeba to komentować?

Właściwie, równie dobrze mogłabym usiąść z książką i przekartkować ją. Wyszłoby na to samo, a jestem pewna, że moje nerwy ucierpiałyby na tym w znacznie mniejszy sposób. Jakby powyższych wad było mało, w tekście znalazłam tyle literówek, co w dziesięciu innych książkach. Od pewnego momentu postanowiłam je zapisywać i nie mogłam nawet spokojnie przeczytać jednego rozdziału, ponieważ co chwila byłam zmuszona sięgać po długopis i kartkę. Jestem osobą, która jest bardzo wyczulona na takie błędy w powieściach, toteż niezmiernie mnie to denerwowało i sprawiło, że moja ocena jest jeszcze niższa.

Podsumowując, Fantazje w trójkącie Opal Carew nie przedstawiają sobą żadnej wartości. Ani tej dydaktycznej, ani rozrywkowej. Mogą być co najwyżej argumentem dla mężczyzn, uważających, że kobiety są rozwiązłe, znaleźliby idealny przykład. Książki nie polecam nikomu, ale jeśli ktoś jest na tyle samodestrukcyjny, to może spróbować i przekonać się samemu czy moja opinia jest słuszna.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Czarna Owca. Dziękuję.

17 lut 2013

Tricia Rayburn - "Syrena"




Tytuł: Syrena [Syreny - Tom 1]

Autor: Tricia Rayburn

Wydawnictwo: Dolnośląskie [Publicat S.A.]

Data i miejsce wydania: -


Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja



Nawet nie drgnęłam, kiedy ruszyła prosto na mnie. Gdy była tak blisko, że w nozdrza uderzył mnie zapach jej waniliowych perfum, pochyliła się w moją stronę, posłała mi uśmiech i szepnęła jedno słowo:
- Bu.

Ostatnio miałam do czynienia z pięknymi syrenami o wspaniałych ogonach, żyjących w cudownym oceanie. Te magiczne stworzenia mają jednak też swój odpowiednik, który kusi mężczyzn i doprowadza ich do śmierci, kiedy zwabieni przez piękny śpiew, zawędrują za daleko. Syreny potrafią być jednocześnie urzekające i mordercze. Właśnie jako takie przedstawia je Tricia Rayburn w swojej serii.

Vanessa i Justine Sands wraz z rodzicami, jak co roku, przyjeżdżają na wakacje do małego nadmorskiego miasteczka - Winter Harbor. Jednak, już na początku pobytu, Justine, po burzliwej rodzinnej kłótni, udaje się nad urwisko, by poskakać do wody. Jeszcze długo po tym jej siostra nie może uwierzyć, że zrobiłaby coś tak głupiego. Następnego dnia fale wyrzucają na brzeg ciało Justine. Vanessa nie zgadza się z tym, że był to nieszczęśliwy wypadek i postanawia zbadać sprawę na własną rękę. Sytuacja komplikuje się, gdy na plaży w okolicy miasteczka policja znajduje coraz więcej ciał mężczyzn z twarzami zastygłymi w uśmiechu.

W Syrenie nie podobała mi się tylko jedna rzecz. Mianowicie, główna bohaterka momentami wspominała o głosie syren, który już kiedyś słyszała, jednak czytelnik nie ma pojęcia o co chodzi, skoro wydaje się, że ludzie w powieści nie wierzą w takie rzeczy. Dodatkowo, zachowywała się trochę nierealnie, ponieważ w pewnych momentach była zbyt naiwna, a w innych zbyt "inteligentna", to znaczy, wiedziała coś, o czym wiedzieć nie powinna. Cała reszta wyszła znakomicie i naprawdę miło spędziłam czas przy czytaniu tej powieści.

Fabuła być może nie jest specjalnie zaskakująca, ale za to porywająca i ciekawa. Pomimo pewnych oczywistości, akcja nie zanudza i wciąż brnie do przodu, dzięki czemu czytelnik nie stoi w miejscu. Wciąż pojawia się coś nowego, a jeśli ktoś lubi domysły, to łatwo znajdzie tutaj pewne wskazówki, dzięki którym będzie mógł przewidzieć niektóre fakty.

Jeśli chodzi o bohaterów, to jak już wspomniałam, Vanessa nie całkiem przypadła mi do gustu i na dobrą sprawę, nie znalazła się tutaj postać, która skradłaby mi serce, chociaż mogłabym się zastanowić nad pewnym staruszkiem. Jednak pomimo tego, uważam, że żaden bohater nie był denerwujący, a każdy miał w sobie coś interesującego, co z kolei sprawiło, że chciałam poznać ich losy.

Syrena to powieść dla wszystkich fanów romansów paranormalnych i kryminałów z domieszką fantastyki. Przede wszystkim, na pewno jest przeznaczona dla damskiej części czytelników, ale myślę, że męskie grono też mogłoby się na nią skusić. W końcu syreny kusiły zawsze samotnych żeglarzy.


Za książkę dziękuję serdecznie grupie wydawniczej Publicat.



Przeczytana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę i Paranormal Romance.

10 lut 2013

Nina Reichter - "Ostatnia spowiedź"





Tytuł: Ostatnia spowiedź [Tom 1]

Autor: Nina Reichter

Wydawnictwo: Novae Res

Data i miejsce wydania: Gdynia, 2012


Moja ocena: 7/10
Zakładka: Intrygujący posiłek




Jak się czujesz, kiedy wiesz, że coś tracisz? Uciekasz od tego biegiem czy stąpasz powoli?

Ostatnimi czasy blogosfera oszalała na punkcie książki o młodym wokaliście i jego wielkiej miłości. Kiedy zobaczyłam okładkę, uznałam, że mnie do siebie nie przekonuje, ale właściwie to ona sprawiła, że zapragnęłam mieć tę książkę, ponieważ od jakiegoś czasu, przeczytam wszystko, co związane z gitarzystami. Brnąc przez lekturę, byłam coraz bardziej zła i miałam ochotę rozszarpać autorkę. Ostatecznie, pomimo swojej genialnej treści, Ostatnia spowiedź okazała się największym rozczarowaniem, jakie kiedykolwiek trafiło w moje ręce. A wszystko to za sprawą decyzji, która, moim zdaniem, nie powinna zostać podjęta.

Bradin Rothfeld wraz ze starszym bratem i dwójką przyjaciół zdobywają coraz większą sławę jako rockmani. Żyją w ciągłym biegu i stresie, tworzenie muzyki nie cieszy ich tak, jak kiedyś. Dziewiętnastoletni Brade, wracając z trasy koncertowej, spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Spotyka tam Ally Hanningan, amerykankę, która nie ma pojęcia kim jest wokalista. Bawią się w swoim towarzystwie kilka magicznych godzin, czując, że mają ze sobą wiele wspólnego, ale jednocześnie wiedząc, że nigdy więcej się nie spotkają. Żadne z nich nie może się teraz zakochać. Ally jest uwikłana w dziwny związek, a kontakt Bradina mówi: "prasa nie może odkryć twoich kobiet. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Co z tego wyniknie?

Przedstawię wam dwie sytuacje. Obie niezwykle do siebie podobne i mające mnóstwo powiązań. Skupmy się na nich uważnie.
Pierwsza - Bill i Tom Kaulitz. Dwaj bracia bliźniacy - drugi z wymienionych starszy o kilka minut - grający w zespole, który pewnie każdy zna. Tokio Hotel. Wokalista i gitarzysta wraz z Gustavem - perkusistą - i Georgem - basistą. Niemiecki band, niemieckie pochodzenie. Rodzice bliźniaków rozwiedli się i wkrótce poznali swojego ojczyma, który miał do czynienia z muzyką i dzięki któremu oni również się z nią związali. Obaj są wegetarianami. Bill jest przedstawiany jako chłopak, szukający wielkiej miłości, Tom jako kobieciarz. W pewnym okresie czasu młodszy miał czarne włosy z białymi pasemkami, starszy był blondynem z dredami.
Sytuacja nr dwa - Bradin i Thomas Rothfeld. Dwaj bracia - drugi z wymienionych starszy o dwa lata - grający w zespole, który zdobywa coraz większą sławę. Wokalista i gitarzysta wraz z Anthonym i Robertem - czyli perkusistą i basistą. Niemiecki band, niemieckie pochodzenie. Rodzice braci rozwiedli się i wkrótce poznali swojego ojczyma, który kupił Tomowi gitarę, a więc dzięki któremu związali się oni z muzyką. Brade jest wegetarianinem i chłopakiem, który szuka wielkiej miłości. Thomas to kobieciarz. Młodszy ma czarne włosy z czerwonymi pasemkami, starszy jest blondynem.
Zakładam, że wszyscy dostrzegli podobieństwa?

To nie jest przypadek. Autorka dała Bradinowi nawet tę samą ksywkę, którą nazywa się Billa. Dalej, cytat z książki: "Opowiedział o występie w niemieckim mam talent, którego do tej pory się wstydził". Młodszy z Kaulitzów wystąpił w niemieckim idolu. A do tego wszystkiego, Nina Reichter opisała niezniszczalną więź między braćmi! Kiedy jeden nie śpi, to drugi też. No tak, rozumiem to w przypadku bliźniaków, ale na pewno nie, jeśli chodzi o zwykłe rodzeństwo. Ze swoich źródeł wiem, że Ostatnia spowiedź była pierwotnie fanfickiem na temat Tokio Hotel. Kiedy więc autorka dostała propozycję wydania go jako książki, skorzystała z niej i pozmieniała jedynie niektóre fakty. Nie miałabym nic przeciwko zwykłemu fanfickowi, ale jeśli książkę czyta ktoś, kto zna zespół, to nie jest to przyjemne. Dodatkowo, pewne fakty po zmianie niektórych informacji, są zwyczajnie bezsensowne - jak ten rodzaj relacji między Thomasem i Bradem.

Z powodu podanego powyżej, dałam książce tak niską ocenę, choć sama w sobie jest naprawdę cudowna. Nie dziwię się tym, którzy oszaleli na jej punkcie. Ja również będę czekać na drugą część. To jednak nie zmienia faktu, że uważam, iż fanficki powinny pozostać w sferze internetu, jeśli chodzi o postacie realne. Przenoszenie ich na papier nie jest najlepszym rozwiązaniem.



UWAGA! Przyznaję się do błędu. Moje wnioski wysnułam na podstawie stanowiska osób reprezentujących wydawnictwo, ale nie były poprawne, toteż recenzja została zmieniona. Z tego miejsca, chcę przeprosić autorkę za jej poprzednią wersję.

9 lut 2013

P.C. Cast - "Bogini oceanu"





Tytuł: Bogini oceanu

Autor: P.C. Cast

Wydawnictwo: Książnica [Grupa wydawnicza Publicat S.A.]

Data i miejsce wydania: -


Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja



Uwielbiałam żyć w tym świecie. Myślałam, że wreszcie odnalazłam własne miejsce, które mogę nazwać prawdziwym domem. Ale rozumiem teraz, że poczucie przynależności nie jest niczym fizycznym. Nie możemy go odnaleźć, zmieniając miejsce lub to co robimy. Musimy nieść je ze sobą.

Wciąż pamiętam jak w dzieciństwie oglądałam reklamy lalek barbie z syrenimi ogonami i w końcu doczekałam się własnej, która, nota bene, była moją jedyną taką zabawką. Później skupiłam się na baśniach i filmach. Jednym słowem, syreny fascynowały mnie od zawsze. Jasne, te wabiące żeglarzy na morzu, w starszych dziełach, jak Odyseja, czy w tych nowszych, jak Piraci z Karaibów są niezwykle interesujące. Ale ja wolę takie, które wybrała P.C. Cast do swojej książki. Te piękne, magiczne i delikatne istoty.

Sierżant Christine Canady w dniu swoich dwudziestych piątych urodzin pod wpływem alkoholu odprawia rytuał na cześć bogini Gai. Wypowiada zaklęcie, pragnąć magii w swoim życiu. Nie spodziewa się jednak, że to, co zrobiła aż tak odmieni jej los. Kiedy samolot, którym podróżuje, rozbija się, a ona zostaje wciągnięta do wody, napotyka na swojej drodze piękną syrenę i żeby przeżyć zamienia się z nią ciałami. Jak się później okazuje, jej wybawczyni miała powód, żeby chcieć uciec z wody. Już wkrótce CC musi uciekać przed potężnym trytonem i szukać schronienia u litościwej Gai. Ta pozwala jej wrócić do postaci człowieka pod pewnymi warunkami. Jednak wtedy kobieta spotyka w wodzie Dylana, z którym nie chce się rozstawać.

P.C. Cast wraz z córką napisała osławiony cykl Dom nocy i każdy, kto miał przyjemność czytać Naznaczoną, wie, że jej styl jest specyficzny. Trafia do wielu, ale jeszcze więcej zniechęca. Ja zaliczam się do pierwszej grupy, dlatego z chęcią sięgnęłam po jej inną książkę, która zainteresowała mnie nie tylko opisem, ale też okładką. Pierwsze strony były koszmarne. Powieść wypadła zbyt nierealnie - i nie mam tu na myśli elementów fantastycznych. Ta wada nie znika aż do końca historii, ale później da się ją jakoś przeżyć. Jest dużo lepiej, kiedy akcja się rozkręca.

Generalnie tanie romansidła nie są czymś, po co chętnie sięgam. Właściwie, nie mam nic przeciwko harlequinom ani erotykom. Jednak, sięgając po nie, jestem odpowiednio nastawiona. W romansach paranormalnych spodziewam się chociaż zalążka interesującej fabuły. I choć Bogini oceanu ten zalążek ma, to wspomniana wcześniej nierealność nie pozwala go dostrzec.

W powieści spotykamy całkiem pokaźną liczbę bohaterów. Najlepiej poznajemy z pewnością CC i boginię Gaie. Z nimi mamy najwięcej do czynienia. O ile ta druga jest postacią interesującą i miło się o niej czyta, o tyle Christine denerwuje swoim zachowaniem. Nie tak bardzo jak niektóre główne bohaterki potrafią, ale wystarczająco. Jak na sierżanta sił powietrznych, jest zbyt zagubiona.

Pomimo swoich wad, lektura jest bardzo przyjemna i szybko się ją czyta. Nie można powiedzieć, że to wybitna książka, ale z pewnością znajdzie swoich fanów. Przedstawia sobą dużo zmysłowości i magii. Autorka mogłaby opisać więcej z podwodnego świata, ale jak przypuszczam, nie to było jej celem. Dlatego ocenę Bogini oceanu pozostawiam wszystkim tym, którzy po nią sięgną. Z pewnością nie będą tego żałować.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości grupy wydawniczej Publicat.



Recenzja napisana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę i Paranormal Romance.

7 lut 2013

M. John Harrison - "Pusta przestrzeń"





Tytuł: Pusta przestrzeń

Autor: M. John Harrison

Wydawnictwo: MAG

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2013


Moja ocena: 7/10
Zakładka: Intrygujący posiłek




...Powiedziałam, że zrobiłaś ze swojego życia opis chwili bieżącej, ciepły neon nad restauracjami "Pizza Hut" i pubami, zamazany przez lekki deszczyk i odbijający się w każdej płytkiej kałuży; odpowiedziała, że słyszy oddech szczura dwa pomieszczenia stąd, ale nikt w to nie uwierzył. Mówi: co to właściwie jest czas? Nie wciskaj mi kitu, wiem, co to czas. Cokolwiek robisz, ty suko, nie wciskaj mi kitu. Nastała noc. Chodzi o to, że to mem. Wysyłam sygnał w zakresie fal radiowych, radaru oraz popierdolonych 27-40 kiloherców, i natychmiast otrzymuję odpowiedź z wydm, odbieram impuls sonaru i w jednej chwili zjawia się ona: to patch miłosny, moja droga, patch miłosny. W tym świecie jesteśmy pozostałościami własnego człowieczeństwa.

Powyższy cytat może wydawać się dziwny i niezrozumiały, chaotyczny. I w rzeczywistości, taki właśnie jest. Tym samym, idealnie odzwierciedla treść Pustej przestrzeni - sequela Światła i Nova Swing. Nie czytałam tych dwóch powieści, jednak, kiedy nadarzyła się okazja, postanowiłam zacząć od trzeciego i sprawdzić czy będę miała ochotę na więcej. Prawdę mówiąc, wciąż jestem niezdecydowana.

Dzięki M. John Harrisonowi mamy okazję poznać historię Asystentki z mnóstwem modyfikacji - bardziej robota niż człowieka - która prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Toniego Reno; załogi statku Nowa Swing - Liv Hulę, Grubego Antoyne'a i mon Irene - która zajmuje się sprawą tajemniczych artefaktów z osławione cyrku madame Shane oraz Annę Waterman, która próbuje poukładać sobie życie po stracie męża, podczas gdy córka uważa ją za wariatkę. Wszyscy oni żyją w świecie, w którym codziennością są statki kosmiczne, seks na ulicach i modyfikacje, zmieniające wygląd, pozwalające wyostrzyć zmysły i "ulepszające" organizm.

Zdecydowanie nie jest to książka dla miłośników akcji. Osobiście, przez cały czas, podczas czytania, próbowałam doszukać się jakiejś fabuły i znalazłam jej nikłe zalążki. Prawie nic się nie dzieje. Wszystko przyspiesza dopiero pod koniec powieści. Miłośnicy głębokich uczuć też nie znajdą w Pustej przestrzeni nic dla siebie. Autor skupił się na oddaniu emocji poprzez tok myślowy bohaterów i następujące po sobie zdarzenia. Owe zdarzenia, poza pewnymi wyjątkami, są tak naprawdę zbitkiem podróży i obrazów.

Choć w teorii wszystko się skończyło, w rzeczywistości nic nie zostało wyjaśnione i na koniec pojawia się jeszcze więcej tajemnic. Po przeczytaniu książki czytelnik ma więcej pytań niż odpowiedzi.

Powieść jest ciężka w odbiorze. Harrison stworzył świat dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, który jednak sporo różni się od naszego, więc trzeba skupić się na jego odbiorze. Dla tych osób, które bardzo lubią skomplikowane rzeczywistości, z pewnością będzie to coś fascynującego, ale reszta może sobie nie poradzić i uznać książkę za nudną.

Bohaterowie są bardzo zróżnicowani, ale ich osobowość nie została w pełni ukazana. Gdyby wykorzystać ten potencjał, byłoby zdecydowanie ciekawiej.

Pomimo tych wad, Pusta przestrzeń nie jest złą książką. Dzięki magii świata przedstawionego, czyta się ją naprawdę dobrze. Jak wspomniałam wcześniej, niestety, nie przypadnie do gustu osobom, lubującym się w prostej fabule i lekkiej lekturze. Jest przeznaczona raczej dla konkretnej grupy odbiorców i ktoś o innych preferencjach nie powinien po nią sięgać.


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości serwisu A-G-W.info i wydawnictwa MAG.


2 lut 2013

Tomoki Hori - "Szkarłatny Kwiat"





Tytuł: Szkarłatny Kwiat

Autor: Tomoki Hori

Wydawnictwo: Kotori

Data i miejsce wydania: Gołuski, styczeń 2013


Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja




To dla niego tutaj jestem. Żeby go przytulać... Żeby obdarzyć go swoim ciepłem. Żeby uczynić go szczęśliwym. Właśnie po to... pojawiłem się w jego życiu.

W życiu różnie bywa. Jedni mają gorzej, inni lepiej. Nigdy nie wiadomo jak potoczy się los. Czasami dwa zupełnie odmienne, różniące się prawie we wszystkim światy, mogą się zderzyć. Nigdy nie wiadomo co z tego wyniknie. Pewne jest tylko to, że miłość, nieważne gdzie się objawia, zawsze wygląda tak samo.

Yukihiro - młody mistrz parzenia herbaty - wiedzie monotonne życie w swojej posiadłości wraz z dwojgiem uprzejmych staruszków. Bezustannie oczekuje na telefon od swojego ojca, nie poddając się, dzięki sile, którą przekazała mu zmarła matka. Pewnej nocy znajduje w swoim ogrodzie rannego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że Kazuma został ranny w mafijnych porachunkach, a on sam również należy do Yakuzy. Początkowo nie może przywyknąć do spokojnego trybu życia Yukihiro i jego służących. Jednak z czasem coś się zmienia...

Wątek opisany powyżej, jest historią tytułową. Oprócz niej, w tomiku możemy znaleźć jeszcze dwie poboczne, krótsze od tej, ale równie treściwe. W pierwszej z nich poznajemy Liama, który na uczelni nieprzerwanie wodzi wzrokiem za swoim kolegom - Maddoxem. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że ten najprawdopodobniej nie wie o jego istnieniu. Sytuacja zmienia się, kiedy przez nieuwagę tłucze swoje okulary. Z kolei w Zagubionym we mgle mamy do czynienia z Ethanem i Oliverem, których łączy silna więź, pozwalająca odnaleźć się w otchłani wspomnień.

Uwielbiam dramaty. I choć tomik Szkarłatny Kwiat z pewnością nim jest, to, jak sama autorka wspomina, "na 9 miarek słodyczy, jedna goryczy". Do dramatów niewątpliwie pasują również skomplikowane sytuację. I to pewnie z tego powodu moją ulubioną historią została ostatnia z tych trzech. I choć nie jest ona długa, Tomoki Hori idealnie oddała jej klimat w tym niewielkim obszarze.

Kreska jest przyjemna dla oka, ale naprawdę denerwował mnie jeden fakt. Oczywiście, wiem, że to normalne, jednak w tym przypadku postaci z poszczególnych historii za bardzo siebie przypominały. Prawdopodobnie, gdyby w tych opowieściach wystąpiło więcej bohaterów, trudno byłoby ich odróżnić.

Fabuła nie jest w pełni oryginalna, ale przedstawienie jej nadaje smaku całości. W głównym wątku zabrakło mi pewnej obszerności. Nie uważam, żeby trzeba było tam dodawać wiele więcej, ale niektóre elementy - choćby rodzinę - można by było jeszcze pociągnąć.

Ostatecznie, mangę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Zdecydowanie polecam fanom gatunku, a i ci jeszcze nielubujący się w tym temacie, mogliby po nią chwycić i miło spędzić czas.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Kotori.

1 lut 2013

Stosik + The Vertasile Blogger

W tym miesiącu zaszalałam i listonosz gościł u mnie niemal codziennie, przynosząc sporo paczek. Tak to już jest, kiedy chce się poprawić sobie humor... W każdym razie, przedstawiam stosik! A raczej STOS.


Jak widać w ogólnym zestawieniu, trochę tego jest. Niektóre już zrecenzowane. Pozwoliłam sobie podzielić je na trzy mniejsze. Pierwsze dwa to stosiki zakupowe.



Od przedostatniej książki na dole:

Pozycje zakupione od Kali z bloga Złodziejka Książek po bardzo okazyjnej cenie

Jesse Bullington "Smutna historia braci Grossbart" - Wydawnictwo MAG! Pozycja must have na mojej liście, ale niestety jeszcze minie trochę czasu zanim się za nią zabiorę.

J.R.Ward "Bractwo Czarnego Sztyletu" - Cztery części cudownie zapowiadającej się lektury!


Zakup w Weltbildzie [na dole i prawie na samej górze]

Henry H. Neff "Gobelin. Demon i kuźnia" - Trzecia i zarazem ostatnia część cyklu Gobelin. Bardzo interesujący, swoją drogą. Jedno, czego nienawidzę w kontynuacjach - naczekałam się tyle, że nic już nie pamiętam z poprzednich dwóch tomów!

Magdalena Zych "Siedem szklanek" - Długo polowałam na tę książkę! I naprawdę żałuję! Skończyłam tej samej nocy, której zaczęłam i jestem zachwycona!


Zakup w Fabryce

J.K. Rowlling; Kennilworthy Whisp "Quidditch przez wieki" - Nie, jeszcze nie zaczęłam, ale czuję, że nastąpi to już niedługo. [Recenzja]



Od góry:

Zakupy w Fabryce - wydawnictwo MAG

Steven Erikson "Męty końca śmiechu" - Ta i ostatnie dwie książki zakupione przez wzgląd na okładki, a mianowicie statek na nich. I tak, wiem, że książki nie ocenia się po okładce. Ale toż to MAG!

Mike Carey "Krew nie woda" - Zobaczyłam kiedyś tę pozycję w ofercie wydawnictwa i, jak widać, nie odpuściłam.

Alan Campbell "Noc blizn" - Przyjaciółka, widząc okładkę, stwierdziła "Tyle wystarczy", a kiedy przeczytała opis nie miała absolutnie żadnych zastrzeżeń. Zupełnie jak ja!

Sherrilyn Kenyon "Objęcia nocy", "Taniec z diabłem", "Pocałunek nocy" - Czyli uzupełnienie serii o dwa, przeczytane już, tomy i jeden nieruszony. Oczywiście znów wzruszyłam się przez Zareka.

Robert V. S. Redick "Sprzysiężenie Czerwonego Wilka", "Szczury i Morze Rozległe" - Księga pierwsza i druga "Rejsu Chathranda". Ach, te statki... A to wszystko przez Lyncha!



Od góry:

Egzemplarze recenzenckie

Tomoki Hori "Szkarłatny Kwiat" - Manga od wydawnictwa Kotori. Oczywiście już za mną, recenzja jutro :) [Recenzja]

Tricia Rayburn "Syrena" - Paczuszka w ramach pierwszej przesyłki od Publicatu :) Nowa współpraca. [Recenzja]

P.C. Cast "Bogini oceanu" - Jak wyżej. [Recenzja]

Jasper Fforde "Ostatni Smokobójca" - Egzemplarz przedpremierowy od wydawnictwa SQN [Recenzja]

Jakub Ćwiek "Chłopcy" - Od wydawnictwa SQN :) [Recenzja]

M. John Harrison "Pusta przestrzeń" - Ach, ta moja nieuwaga. Niestety, na zdjęciu odwrotnie. Książka otrzymana od serwisu A-G-W.info. Recenzja na dniach. [Recenzja]





A teraz czas na zabawę, do której zostałam zaproszona przez Sol. Dziękuję bardzo :)


Zasady
Każdy nominowany Blogger powinien:

- Podziękować każdemu nominującemu Bloggerowi u niego na blogu, pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie na blogu
- Ujawnić 7 faktów, dotyczących samego siebie
- Nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów

A oto 7 faktów na mój temat:

1) Angsty - Uwielbiam czytać fanficki, opowiadania, książki, mangi... Wszystko. Ale najbardziej kocham wszelkiego rodzaju angsty. Nie cierpię szczęśliwych zakończeń, a dramaty mnie wzruszają. Dużo bardziej wolę śmierć bohaterów niż ich wesołe, radosne życie. Kiedy sama piszę, moje postacie również nigdy nie mają łatwo.

2) Wydawnictwo MAG - Po tym stosie pewnie każdy już się zorientował, że mam obsesję na punkcie pozycji tego wydawnictwa :) Przeczytam od nich wszystko, co tylko wpadnie mi w ręce. Nic na to nie poradzę, ale MAG-owi zawdzięczam wszystkie moje książki, stojące na honorowym miejscu.

3) Uzależnienie - Każdy jakieś ma, oczywiście. Ja przyznaję się do jednego - mianowicie, pepsi. Tak, tak, powiecie "głupota", ale to właściwie wynik spowodowany wieloma czynnikami. Po pierwsze, zdecydowanie lepiej funkcjonuję w nocy. Po drugie, nie mogę pić kawy, jako, że naprawdę mi po niej niedobrze. Coś musi stawiać mnie na nogi, a że świetnie czyni to kofeina... Wniosek: pepsi jest dla mnie jak kawa.

4) Czarne charaktery - Czyli coś, co zdecydowanie uwielbiam! Nieważne jaką książkę czytam, nieważne, co oglądam... Najbardziej lubię te postaci, których nie można jasno określić. Niby złe, a jednak nie do końca... Zaraz po nich, naprawdę kocham czarne charaktery.

5) Wiedźma - W moim pokoju wisi wiedźma. Ot, taka zabawka, śmiejąca się mrocznie, machająca miotłą i świecąca swoimi czerwonymi oczami, kiedy naciśnie się odpowiedni przycisk. Kiedy byłam mała - naprawdę mała - wydałam na nią całe swoje oszczędności, mimo, że mama nie chciała mi do końca na to pozwolić. Właściwie, wykłócałam się o nią ze sprzedawcą, jako, że koniecznie chciałam tą z wystawy, a ona nie była na sprzedaż. No cóż, w końcu i tak postawiłam na swoim. Zapłaciłam może trochę więcej, ale ją dostałam! Mam do niej sentyment, poza tym teraz przypomina mi moją Wiedźmę ;* No i, hej, w końcu była moją pierwszą udaną transakcją!

6) Czerń - Och, tak! Czarny kolor jest zdecydowanie moim ulubionym. Nie uważam, żeby coś mu się równało. Krwista czerwień też jest piękna, ale nie aż tak.

7) Himisiowy słownik - Jak to ktoś kiedyś ładnie ujął ;) Mam w zwyczaju zapamiętywać dużą ilość cytatów. Te charakterystyczne potrafię wplatać do rozmów i normalnego języka - nawet jeśli rozumieją mnie tylko nieliczni. Na przykład: "Nie masz w sobie za grosz decorum" albo "Skrob, skrob, skrob" czy "Buju, Buju... Łup, łup!". Tego, że jestem wariatką nie muszę dodawać!


Nominuję - 15 nie będzie, ale wybiorę kilka:
http://miasto-recenzji.blogspot.com/
http://zzastronic.blogspot.com/
http://czytajzfantazja.blogspot.com/
http://force-books.blogspot.com/