31 maj 2014

Warszawskie Targi Książki [2014]


Jak już wiecie, wybrałam się w tym roku na Targi Książki w Warszawie. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy pojadę, ale ostatecznie załapałam się na ostatnie trzy dni. Przyjechałam w piątek w południe i tego też dnia zrobiłam największe zakupy. Również kilka godzin po przyjeździe spotkałam się już z Olą z Epickie Książki, której to bardzo serdecznie dziękuję za cały pobyt! :)

21 maj 2014

Stanisław Karolewski - "Bilet na Arkę"




Tytuł: Bilet na Arkę
Autor: Stanisław Karolewski
Wydawnictwo: Szarlatan
Data i miejsce wydania: Wrocław, 2012

Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja

Dziś płonie Arka, ale na waszych oczach rozpada się świat.


Powieści postapokaliptyczne ostatnimi czasy stały się bardzo modne. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że świat oszalał na ich punkcie. Wspominam o nich nie dlatego, że książka, której recenzję przedstawię zalicza się do tego gatunku, bo trudno mi ją sklasyfikować. Jednak to, co z całą pewnością jest jej tematem, to zagłada świata. Taka, o której wiemy i która gdzieś tam codziennie się przewija, ale nie myślimy o niej za wiele.

Fryderyk Pauszke żyje ze swoim synem w sposób, który zadziwiłby wielu - sprowadza wielkie teorie do nic nieznaczących okruchów, niszczy światopogląd zwykłych ludzi a swojego syna uczy dokładnie tego samego. Obserwuje, jak świat zmierza ku końcowi. Aż pewnego dnia postanawia wybudować Arkę, by ocalić ludzkość przed powodzią. Przy okazji zbijając na tym niezły interes...

Właściwie końcówka tego opisu może już odkryć tajemnicę tego, gdzie rozgrywa się akcja powieści. Polska. Czasy nie tak odległe od naszych. Wszyscy kombinują, jak mogą i główny bohater idzie tym samym tropem. No i ma lekkiego świra. Przez co wychodzi mu lepiej niż innym, za to bardziej kontrowersyjnie.

Zaznaczyć trzeba, że nie jest to książka dla wszystkich. Pełna ironii i czarnego humoru, prześmiewczych opisów pewnych zdarzeń - ważnych dla historii - które mogę niejednego oburzyć jest skierowana do węższego grona odbiorców. Bilet na Arkę docenią osoby, którym satyra nie jest obca, ale zwolennicy powagi powinni tej książki unikać.

Kolejną sprawą jest styl autora. Z jednej strony bije z niego prostota, która pozwala spokojnie zagłębić się w treść, z drugiej zaś połączenie faktów i wypowiedzi bohaterów do tak prostych już nie należy. Często jest tak zawiłe, że czytelnik może się pogubić. Widoczne jest to zwłaszcza przy chronologii wydarzeń. Znowu więc - docenią to jedni, drudzy znienawidzą. Ja uważam, że to duży plus tej historii.

Czyta się szybko i bezproblemowo - nawet jeśli czasami pojawia się efekt owego zagubienia - a lekkość pióra Stanisława Karolewskiego tylko to potęguje. Choć książka porusza poważne tematy, przedstawia je w taki sposób, że powieść staje się przyjemną lekturą na popołudnie, zwłaszcza, że jej objętość jest raczej niewielka.

Uważam, że Bilet na Arkę to trafne przedstawienie praw obecnie rządzących światem i bierności żyjących na nim ludzi. Trudna tematycznie, prosto i zabawnie przedstawiona. Polecam tę powieść wszystkim, którzy czują, że jest w niej coś interesującego.


Recenzja napisana w ramach powyższej akcji.

10 maj 2014

Opłacalność allegro i opłacalność fanów, czyli FonoRoli ciąg dalszy

Screen z akcji FonoRoli

Czy już to wiecie, czy jeszcze nie, u Gosiarelli pojawił się post na bardzo ciekawy temat. A ja postanowiłam dodać do niego kilka swoich wniosków. Dlatego, jeśli jeszcze nie czytaliście, a zamierzacie prześledzić to, co ja napiszę, najpierw zajrzyjcie tutaj: http://www.gosiarella.pl/2014/05/fonorola-kto-komu-tutaj-pacic-powinien.html.

Pokrótce objaśnię, o co chodzi, aby Ci, którzy w powyższy link nie kliknęli, się nie pogubili. Zacznę jak Gosiarella - Zapomnijcie o Wiedźminie. Pomyślcie przez chwilę o swojej ulubionej książce. Nie jakiejś tam w miarę dobrej, którą przeczytaliście na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale o tej najlepszej z najlepszych. Tej, która nie pozwalała wam spać po nocach. Tej, która nieustannie zaprzątała wasze myśli. Macie? Dobrze, w takim razie z myślą o niej czytajcie ten tekst.

Słuchowiska to już u nas nic nowego. Ostatnio głośno było o Żywych trupach Sound Tropez i Anakondy, teraz jest Thorgal. A wkrótce powstanie Wiedźmin na podstawie powieści Sapkowskiego. Super, można by powiedzieć, gratka dla fanów Geralta. A jeszcze większa ze względu na to, że jeden z nich może udzielić głosu którejś postaci. Współpracując z takimi sławami jak Henryk Talar, Olgierd Łukaszewicz, Krzysztof Banaszyk czy Anna Dereszowska.

Spośród rzeszy chętnych trzeba kogoś wybrać. Przydałby się konkurs. Ale nie. Jest aukcja na allegro.

Gosiarella sądzi, że jest to bardzo opłacalna dla twórców inwestycja. Nie dość, że zapłacą mniej obsadzie, to jeszcze ktoś im dopłaci. Pewnie sporo. W tej chwili suma doszła do ponad tysiąca, a do końca aukcji został jeszcze jeden dzień, więc kto wie, jak to się skończy. Zgadzam się z nią w połowie.

Wszystko dlatego, że gdyby twórcy faktycznie zorganizowali konkurs nikt nie miałby do nich pretensji. Wręcz przeciwnie. Fani by się ucieszyli, uznali to za wspaniały pomysł, a nagroda bardzo by kusiła. I wszystko byłoby w porządku. I ja sądzę, że tak. No bo bądźmy szczerzy co do tego zarabiania na pracy fanów - kto pozwoliłby nam wystąpić w takim słuchowisku, skoro można zatrudnić profesjonalistę? Jego nazwisko sprzeda się lepiej niż nasze, skoro jest znane. A nagroda byłaby fajna.

Inna sprawa, że konkursem to jednak nie jest. I skoro mamy pracować oraz za to płacić to coś jest nie tak. Z jednej strony, ktoś mógłby powiedzieć, że łączy się to z moimi poprzednimi argumentami - tak. Ale dochodzi jeszcze jeden. Jaki szaraczek zapłaci taką kasę za wystąpienie w tym słuchowisku, jeśli nie otrzyma w zamian żadnej rekompensaty? No właśnie. To dyskryminuje tych mniej bogatych fanów. A przecież oni też by chcieli. Tylko nie mogą. Bo płacą bogaci. I to mnie denerwuje.

To tak jak z nami, recenzentami. Na przykład, gdy czasami jakiś przyszły autor poprosi nas o korektę swojej książki. Nie mając zamysłu, nie mając jeszcze właściwie niczego. A potem, ostatecznie, powieść może nawet nie zostać wydana. Jeśli coś za to dostaniemy, jeśli nas to interesuje - jasne, czemu nie. Ale w innym wypadku jest to wykonywanie roboty za korektora z wydawnictwa, który otrzymuje za to wynagrodzenie. Trzeba więc pamiętać, żeby nie dać się wykorzystywać!

A co Wy o tym sądzicie? Jaka jest Wasza opinia? Zgadzacie się z Gosiarellą, a może ze mną? Koniecznie dajcie znać!