2 paź 2014

"Wyborcza" znów robi sobie jaja!

...co, gdyby przyjrzeć się temu bliżej, wcale nie jest zaskakujące.

Ponieważ wczoraj wróciłam do domu dość późno, wieść o tym wspaniałym artykule, który pewnie każdy z Was już czytał (Reckę napisałaś miodzio - kim są polscy blogerzy książkowi?) dotarła do mnie trochę po czasie. Tym bardziej nie miałam siły już się do niego odnosić. Przeczytałam więc, przemyślałam wszystko na spokojnie, ale moje główne wnioski się nie zmieniły.

Swoją odpowiedź na ten tekst zamieściła już Gosiarella, a zaraz po niej Stulecie literatury. Obie kończą się idealnym wnioskiem, ale mam trochę do dorzucenia, zatem nie będę się powstrzymywać.

Po pierwsze, wbrew opinii Pani Mileny Chehab (bo, jeśli dobrze wnioskuję, to właśnie ona popełniła ten twór dla Wyborczej) odnośnie braku krytyki u bloggerów książkowych - nie było mi szkoda czasu na przeczytanie tego artykułu ani napisanie o nim, dostrzegam rysy i bardzo chętnie wskażę je autorce, która najwyraźniej je pominęła.

Zacznijmy więc od tego, że tytuł nie bardzo zgadza się z samym tekstem. Choć bardzo się starałam, nigdzie nie znalazłam informacji o tym "Kim są polscy blogerzy książkowi". Mało tego, nie odnalazłam również wzmianki o tych najbardziej znanych i liczących się bloggerach książkowych! Nikt też nie zadawał im żadnych pytań, więc gdzie tu logika? Jeśli nie ma się o czymś pojęcia, to nie przedstawia się tego innym. Na początek należy zebrać materiały i dotrzeć do źródła!

Blogerzy książkowi - coraz bardziej liczące się środowisko. Mogą liczyć na występ w reklamie banku i testowanie samochodów. No i na bezpłatny egzemplarz książki.
Nie chciałabym Pani zasmucać, droga Pani redaktor, ale jeśli to o występie w reklamie to nawiązanie do Radka Kotarskiego, to również on nie jest bloggerem książkowym. Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że z recenzowaniem książek ma w ogóle niewiele wspólnego.

Jeśli chodzi o relacje na linii recenzent - wydawnictwo, to nie są one wielką tajemnicą. Bardzo często bloggerzy wypowiadają się na ich temat i dzielą się doświadczeniami. Ale, jak już wspomniała Gosiarella, informacje sprzed roku to bardzo wątpliwe źródło. Wszystko się zmienia i nie inaczej jest z naszym kontaktem.

Gdyby słabsze blogi nie istniały, to prawie każdy "profesjonalny blogger" nie istniałby również. Każdy od czegoś zaczyna. A określanie czyichś predyspozycji do robienia czegokolwiek nie leży w kompetencjach nikogo. Ponadto, wyobraźcie sobie, niektórzy naprawdę robią to dla przyjemności! Czy to, że w wieku 13 lat założę bloga z opowiadaniem musi oznaczać od razu, że startuję do rangi profesjonalnego pisarza?

Mam mnóstwo znajomych, których poznałam dzięki blogosferze. Tak, jesteśmy ze sobą związani. I to nie tylko na zasadzie "wydajesięże". Niektórzy bloggerzy książkowi to przyjaciele na całe życie, a większość z nas przynajmniej darzy siebie wzajemną sympatią.

Prawdę mówiąc, nieszczególnie też obchodzi nas, co myślą o nas "szafiarki" czy inne twory blogosfery. Nie określamy siebie mianem frajerów, a pisanie o książkach uważamy za inteligentne zajęcie, które wyróżnia nas z tłumu. Nie przechodzimy jednak obojętnie obok kłamstw, które ktoś wypisuje na nasz temat.

Być może szanownej Pani Redaktor przyda się kubeł wiedzy, który ją orzeźwi, a taką zdobyć można tylko w samym centrum tego środowiska. Targi książki w Krakowie już blisko, więc warto, żeby niedowiarki się tam wybrały i zobaczyły wszystko z innej perspektywy.

5 komentarzy:

  1. Bardzo chciałabym coś dodać, ale już chyba nie ma co :) Artykuł czytałam kilka razy i właśnie to mi się nie zgadzało, że przecież polska blogosfera książkowa obfituje w obiecująco zapowiadające się blogi. I nigdy nie spotkałam się z określeniem, że jesteśmy frajerami, nawet od osób, które książki omijają szerokim łukiem, więc nie wiem, skąd podstawa do pisania tego typu artykułów :/
    Dzięki za tekst, znaczy że umiemy się bronić ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzenci książkowi są OK! Dzięki nim można się dowiedzieć o wielu ciekawych książkach oraz porównać ich opinie ze swoimi na temat jakieś lektury. :D Bezsensem jest krytykowanie jakieś społeczności patrząc na np. tylko jedną osobę z tego kręgu lub w ogóle tam nie będąc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje zdanie znasz aż za dobrze, więc ograniczę się tylko do zachwytów nad tym zdaniem: "Gdyby słabsze blogi nie istniały, to prawie każdy "profesjonalny blogger" nie istniałby również." - to takie prawdziwe, a wszyscy o tym zapominają!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze napisane! Teraz emocje już trochę opadły, ale wtedy byłam nieźle wzburzona!

    OdpowiedzUsuń