Tytuł: Bogini oceanu
Autor: P.C. Cast
Wydawnictwo: Książnica [Grupa wydawnicza Publicat S.A.]
Data i miejsce wydania: -
Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja
Uwielbiałam żyć w tym świecie. Myślałam, że wreszcie odnalazłam własne miejsce, które mogę nazwać prawdziwym domem. Ale rozumiem teraz, że poczucie przynależności nie jest niczym fizycznym. Nie możemy go odnaleźć, zmieniając miejsce lub to co robimy. Musimy nieść je ze sobą.
Wciąż pamiętam jak w dzieciństwie oglądałam reklamy lalek barbie z syrenimi ogonami i w końcu doczekałam się własnej, która, nota bene, była moją jedyną taką zabawką. Później skupiłam się na baśniach i filmach. Jednym słowem, syreny fascynowały mnie od zawsze. Jasne, te wabiące żeglarzy na morzu, w starszych dziełach, jak Odyseja, czy w tych nowszych, jak Piraci z Karaibów są niezwykle interesujące. Ale ja wolę takie, które wybrała P.C. Cast do swojej książki. Te piękne, magiczne i delikatne istoty.
Sierżant Christine Canady w dniu swoich dwudziestych piątych urodzin pod wpływem alkoholu odprawia rytuał na cześć bogini Gai. Wypowiada zaklęcie, pragnąć magii w swoim życiu. Nie spodziewa się jednak, że to, co zrobiła aż tak odmieni jej los. Kiedy samolot, którym podróżuje, rozbija się, a ona zostaje wciągnięta do wody, napotyka na swojej drodze piękną syrenę i żeby przeżyć zamienia się z nią ciałami. Jak się później okazuje, jej wybawczyni miała powód, żeby chcieć uciec z wody. Już wkrótce CC musi uciekać przed potężnym trytonem i szukać schronienia u litościwej Gai. Ta pozwala jej wrócić do postaci człowieka pod pewnymi warunkami. Jednak wtedy kobieta spotyka w wodzie Dylana, z którym nie chce się rozstawać.
P.C. Cast wraz z córką napisała osławiony cykl Dom nocy i każdy, kto miał przyjemność czytać Naznaczoną, wie, że jej styl jest specyficzny. Trafia do wielu, ale jeszcze więcej zniechęca. Ja zaliczam się do pierwszej grupy, dlatego z chęcią sięgnęłam po jej inną książkę, która zainteresowała mnie nie tylko opisem, ale też okładką. Pierwsze strony były koszmarne. Powieść wypadła zbyt nierealnie - i nie mam tu na myśli elementów fantastycznych. Ta wada nie znika aż do końca historii, ale później da się ją jakoś przeżyć. Jest dużo lepiej, kiedy akcja się rozkręca.
Generalnie tanie romansidła nie są czymś, po co chętnie sięgam. Właściwie, nie mam nic przeciwko harlequinom ani erotykom. Jednak, sięgając po nie, jestem odpowiednio nastawiona. W romansach paranormalnych spodziewam się chociaż zalążka interesującej fabuły. I choć Bogini oceanu ten zalążek ma, to wspomniana wcześniej nierealność nie pozwala go dostrzec.
W powieści spotykamy całkiem pokaźną liczbę bohaterów. Najlepiej poznajemy z pewnością CC i boginię Gaie. Z nimi mamy najwięcej do czynienia. O ile ta druga jest postacią interesującą i miło się o niej czyta, o tyle Christine denerwuje swoim zachowaniem. Nie tak bardzo jak niektóre główne bohaterki potrafią, ale wystarczająco. Jak na sierżanta sił powietrznych, jest zbyt zagubiona.
Pomimo swoich wad, lektura jest bardzo przyjemna i szybko się ją czyta. Nie można powiedzieć, że to wybitna książka, ale z pewnością znajdzie swoich fanów. Przedstawia sobą dużo zmysłowości i magii. Autorka mogłaby opisać więcej z podwodnego świata, ale jak przypuszczam, nie to było jej celem. Dlatego ocenę Bogini oceanu pozostawiam wszystkim tym, którzy po nią sięgną. Z pewnością nie będą tego żałować.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości grupy wydawniczej Publicat.
Sierżant Christine Canady w dniu swoich dwudziestych piątych urodzin pod wpływem alkoholu odprawia rytuał na cześć bogini Gai. Wypowiada zaklęcie, pragnąć magii w swoim życiu. Nie spodziewa się jednak, że to, co zrobiła aż tak odmieni jej los. Kiedy samolot, którym podróżuje, rozbija się, a ona zostaje wciągnięta do wody, napotyka na swojej drodze piękną syrenę i żeby przeżyć zamienia się z nią ciałami. Jak się później okazuje, jej wybawczyni miała powód, żeby chcieć uciec z wody. Już wkrótce CC musi uciekać przed potężnym trytonem i szukać schronienia u litościwej Gai. Ta pozwala jej wrócić do postaci człowieka pod pewnymi warunkami. Jednak wtedy kobieta spotyka w wodzie Dylana, z którym nie chce się rozstawać.
P.C. Cast wraz z córką napisała osławiony cykl Dom nocy i każdy, kto miał przyjemność czytać Naznaczoną, wie, że jej styl jest specyficzny. Trafia do wielu, ale jeszcze więcej zniechęca. Ja zaliczam się do pierwszej grupy, dlatego z chęcią sięgnęłam po jej inną książkę, która zainteresowała mnie nie tylko opisem, ale też okładką. Pierwsze strony były koszmarne. Powieść wypadła zbyt nierealnie - i nie mam tu na myśli elementów fantastycznych. Ta wada nie znika aż do końca historii, ale później da się ją jakoś przeżyć. Jest dużo lepiej, kiedy akcja się rozkręca.
Generalnie tanie romansidła nie są czymś, po co chętnie sięgam. Właściwie, nie mam nic przeciwko harlequinom ani erotykom. Jednak, sięgając po nie, jestem odpowiednio nastawiona. W romansach paranormalnych spodziewam się chociaż zalążka interesującej fabuły. I choć Bogini oceanu ten zalążek ma, to wspomniana wcześniej nierealność nie pozwala go dostrzec.
W powieści spotykamy całkiem pokaźną liczbę bohaterów. Najlepiej poznajemy z pewnością CC i boginię Gaie. Z nimi mamy najwięcej do czynienia. O ile ta druga jest postacią interesującą i miło się o niej czyta, o tyle Christine denerwuje swoim zachowaniem. Nie tak bardzo jak niektóre główne bohaterki potrafią, ale wystarczająco. Jak na sierżanta sił powietrznych, jest zbyt zagubiona.
Pomimo swoich wad, lektura jest bardzo przyjemna i szybko się ją czyta. Nie można powiedzieć, że to wybitna książka, ale z pewnością znajdzie swoich fanów. Przedstawia sobą dużo zmysłowości i magii. Autorka mogłaby opisać więcej z podwodnego świata, ale jak przypuszczam, nie to było jej celem. Dlatego ocenę Bogini oceanu pozostawiam wszystkim tym, którzy po nią sięgną. Z pewnością nie będą tego żałować.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości grupy wydawniczej Publicat.
Recenzja napisana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę i Paranormal Romance.
No i mamy podobną opinię ;) Ja zwróciłam uwagę też na kilka innych rzeczy, ale w gruncie rzeczy podzielam Twoje zdanie. Fajna książka, ale ma kilka niedociągnięć. Mimo wszystko cieszę się, że ją przeczytałam i po kontynuację też bym chętnie sięgnęła ;)
OdpowiedzUsuńJa Domu Nocy nie potrafiłam zdzierżyć. Od tamtej pory powiedziałam sobie, że nie sięgnę po książki tej autorki. Co prawda mam dwie na półce... Może kiedyś wyciągnę po nie łapki. Niemniej, po tę książkę z ciekawości sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńMasz niezwykle klimatycznego bloga; pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrawdę mówiąc, to właśnie ta powieść była pierwszym spotkaniem z twórczością Pani Cast i z pewnością mogę to zaliczyć na plus. Książka naprawdę mi się podobała :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za podesłanie linka do recenzji.
OdpowiedzUsuńZostała dodana do wyzwania.
Pozdrawiam :)
Jak widzę nazwisko autorki to od razu wiem, że po książkę nie sięgnę. Jakaś uprzedzona jestem chyba...
OdpowiedzUsuń