Autor: Barbara Baraldi
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data i miejsce wydania: Warszawa, 2012
Moja ocena: 6/10
Nie piję, nie palę. I oczywiście nigdy nie brałem narkotyków. Aż do momentu, gdy pojawiłaś się ty... mój prywatny narkotyk. Chciałbym przestać, ale nie mogę.
Szesnastoletnia Scarlett zostaje zmuszona przeprowadzić się do Sieny i zostawić swoich przyjaciół w Cremonie. Wraz z rodziną rozpoczyna nowe życie. W domu mają miejsce częste kłótnie, których musi słuchać razem z bratem, w szkole zmaga się z akceptacją i wrogością. Na dodatek, kiedy do tej pory nie interesował się nią żaden chłopak, teraz jest ich aż nadto. Scarlett musi odmówić Umberto, pierwszemu nowemu koledze, który jest dla niej miły, ponieważ odkrywa, że jej przyjaciółka darzy go uczuciem. Staje się to jednak łatwiejsze, kiedy na horyzoncie pojawia się szkolna gwiazda, basista zespołu Dead Stones - Mikael Lancieri. Z czasem okazuje się, że ukrywa on bardzo tajemniczy sekret.
Skusiłam się na tę powieść przez wzgląd na pewną przeczytaną recenzję. Zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam po nią sięgnąć. Chęć tą spotęgował dodatkowo fakt, że Barbara Baraldi jest cenioną włoską pisarką, chciałam więc sprawdzić czy jej książki są rzeczywiście tak dobre, jak mówię. Niestety, jak to często bywa, coś co zostaje nazwane bestsellerem przez krytyków literackich, niekoniecznie nim jest.
Postawmy sprawę jasno, uważam, że autorka minęła się z powołaniem. Jasne, pisanie idzie jej świetnie, ale nie pisanie fantastyki. Romans? Jak najbardziej. Paranormal? Zdecydowanie nie. Opis książki brzmi interesująca, ale tylko do pewnego momentu, ponieważ od wielkiej tajemnicy zaczyna się utarty schemat wielu takich powieści. Pomijając jednak ową nieoryginalność, fantasy pojawia się w tej historii dopiero na sam koniec. Scarlett byłaby znacznie lepsza, gdyby opowiadała tylko o szkolnym, życiu i o pierwszych miłościach zagubionej nastolatki.
Co jest kolejnym błędem? W tej chwili na rynku dostępne są dwa tomy powieści. Przypuszczam, że szykuje się jeszcze trzeci. I jak na taką obszerność, akcja brnie do przodu zdecydowanie zbyt szybko. To zrozumiałe, że autorzy boją się zanudzić czytelnika, jednak miłość od pierwszego wejrzenia (i to z obu stron) jest czymś, co denerwuje ludzi bardziej niż niejedna nudna fabuła.
Powyższe wywody nie oznaczają wcale, że historia nie jest interesująca. Przeciwnie, książkę czyta się naprawdę przyjemnie, a zaciekawienie towarzyszy czytelnikowi przez cały czas, aż do jej końca, choćby dlatego, że chce on dowiedzieć się czy autorka zaskoczy go czymś jeszcze. Pomysł jest bardzo dobry, a i do stylu narracyjnego można się przyzwyczaić i w końcu go polubić.
Jednakże, zakończenie aż prosi się o napisanie go od nowa. Cała akcja została spłycona do krótkiego fragmentu, przez co, to, co miało zaskoczyć, staje się jedynie pustym elementem, a emocje, które miały wystąpić przy czytaniu, nie mogą się nawet dobrze rozwinąć. W rzeczywistości ostatnie strony są tak banalne, że zanudziłyby nawet dziecko.
Podsumowując, Scarlett czytało się przyjemnie, ale nie przywiązałam się do żadnego z bohaterów, mimo, że niektórzy zapowiadali się naprawdę interesująco. W czasie lektury nie towarzyszyły mi żadne emocje i czułam się jedynie jak bierny obserwator. Pomimo to, nie żałuję czasu spędzonego z tą książką. Polecam ją każdemu, kto życzy sobie przeczytać coś lekkiego. A kto wie? Może autorka zaskoczy nas czymś w kolejnym tomie.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa.
A właśnie się za nią zabieram bo oba tomy tak smutnie stoją u mnie na półce i az się proszą o przeczytanie [no cóż - tak to jest, jak się kupuje masowo na wyprzedażach]
OdpowiedzUsuńJa to nawet na wyprzedaże kasy nie mam :P
UsuńMam ochotę na tę serię! Mimo, że nie jest zachwycająca. Jednak kiedy ją przeczytam? Pewnie nie będzie to prędko :P
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, bo mimo wad jest całkiem ciekawa :)
UsuńNie wiem dlaczego ale jakoś niczym mnie po prostu nie zachęca, a jakby tego było mało, mam uraz i uprzedzenia co do okładki..
OdpowiedzUsuńzapraszam do zabawy
OdpowiedzUsuńhttp://copoeta.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Jak zakończenie takie złe- to raczej sobie odpuszczę...
OdpowiedzUsuńA ja się nie zgadzam,opowieść wciagla mnie tak ,ze obie książki w 3 dni przeczytałam
OdpowiedzUsuń