Tytuł: Beautiful Days
Autor: Madarame Hiro
Wydawnictwo: Kotori
Data i miejsce wydania: Gołuski, 2012
Moja ocena: 9/10
Nawet jeśli utracisz jedną miłość, a zranione serce zamkniesz na cztery spusty, to przyjdzie dzień, gdy ktoś odnajdzie drogę i klucz do twojego serca.
Są różne rodzaje miłości. Miłość do brata, ojca, matki, kochanka. Jest miłość, którą społeczeństwo uznaje za poprawną. Jest też taka, za którą ludzie mogliby nawet zabić, a którą potępiają. I do tej ostatniej grupy zaliczyć można mangę Beautiful Days, która opowiada o miłości zakazanej - miłości mężczyzny do mężczyzny.
W tomiku autorka prezentuje nam dwie historie. Bohaterem pierwszej jest Asahi - mieszka on ze swoim przybranym "wujkiem" Natsume, przez którego został przygarnięty jeszcze w dzieciństwie. Opiekuje się niezdarnym Natsume i obserwuje jak zmieniają się jego tymczasowi faceci. Wszystko zmienia się, kiedy Asahi zasmakuje pocałunku ze swoim opiekunem, a ten sprowadzi do domu swojego dawnego chłopaka - Hiromiego.
Druga część mangi przedstawia nam historię trzech osób o tym samym imieniu - Sato. Misato, Satomi, Satoshi. Na nieszczęście, każda z tych osób pokochała tego samego mężczyznę. To z kolei miało swoje konsekwencje.
Nie można zaprzeczyć, że Madarame Hiro to mistrzyni rysunku. Kreska tej pani jest zniewalająca i porywa już od okładki, co jest dużym atutem mangi. Nie najważniejszym, ale dużym. Co prawda, w niektórych momentach było zbyt dużo niepotrzebnych dopisków, ale nie przeszkadzało to wczuć się w przeżycia bohaterów. Minusem jest komedia. Na początku pojawiło się jej za dużo i choć była tylko na początku, to i tak nie rozumiem autorów, którzy na siłę chcą zrobić z dramatu coś, co będzie dramatem mniejszym.
Pomysł robi niesamowite wrażenie. Zwłaszcza jego druga część. Najpierw poznajemy Asahi'ego i Natsume, co wprowadza nas w odpowiedni klimat, a potem autorka serwuje nam historię, której nie da się zapomnieć! Złączenie losów trójki bohaterów i ich relacji między sobą, wspaniale wpłynęło na przebieg akcji. Prawdę mówiąc, motyw trzech Sato - w tym dwójki bliźniąt - nadaje uroku całej mandze.
Madarame Hiro przeprowadza czytelnika przez całą gamę uczuć, wydarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca i problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie, a także ukazuje nam psychikę postaci, nie zawsze z tej dobrej strony. Krótko mówiąc, przedstawia normalne życie. Życie, podczas którego mogą nadejść też i słoneczne, piękne dni.
Beautiful Days poleciłabym wszystkim fanom gatunku, ale także tym, którzy mają ochotę wejść w świat boys love, bo ta manga idealnie się do tego nadaje.
Druga część mangi przedstawia nam historię trzech osób o tym samym imieniu - Sato. Misato, Satomi, Satoshi. Na nieszczęście, każda z tych osób pokochała tego samego mężczyznę. To z kolei miało swoje konsekwencje.
Nie można zaprzeczyć, że Madarame Hiro to mistrzyni rysunku. Kreska tej pani jest zniewalająca i porywa już od okładki, co jest dużym atutem mangi. Nie najważniejszym, ale dużym. Co prawda, w niektórych momentach było zbyt dużo niepotrzebnych dopisków, ale nie przeszkadzało to wczuć się w przeżycia bohaterów. Minusem jest komedia. Na początku pojawiło się jej za dużo i choć była tylko na początku, to i tak nie rozumiem autorów, którzy na siłę chcą zrobić z dramatu coś, co będzie dramatem mniejszym.
Pomysł robi niesamowite wrażenie. Zwłaszcza jego druga część. Najpierw poznajemy Asahi'ego i Natsume, co wprowadza nas w odpowiedni klimat, a potem autorka serwuje nam historię, której nie da się zapomnieć! Złączenie losów trójki bohaterów i ich relacji między sobą, wspaniale wpłynęło na przebieg akcji. Prawdę mówiąc, motyw trzech Sato - w tym dwójki bliźniąt - nadaje uroku całej mandze.
Madarame Hiro przeprowadza czytelnika przez całą gamę uczuć, wydarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca i problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie, a także ukazuje nam psychikę postaci, nie zawsze z tej dobrej strony. Krótko mówiąc, przedstawia normalne życie. Życie, podczas którego mogą nadejść też i słoneczne, piękne dni.
Beautiful Days poleciłabym wszystkim fanom gatunku, ale także tym, którzy mają ochotę wejść w świat boys love, bo ta manga idealnie się do tego nadaje.
Za możliwość zrecenzowania mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Kotori.
Noł noł noł :P Zupełnie nie dla mnie :) Co prawda lubię oglądać anime, a za manę może kiedyś się wezmę, ale nie za tego typu ;)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, jak można tę mangę tak wysoko oceniać, przecież ona jest... okropna O_O Nie rozumiem też jak można humor uznać za minus, tych parę śmiesznych scen to był chyba jedyny plus tej mangi!
OdpowiedzUsuńPierwsza historia o Asahim i Natsume jest... no, ładnie mówiąc "infantylna" i niedorobiona. Jak można przygarnąć dziecko z ulicy?! Albo w ogóle ludzi? Ze zwierzęta rozumiem - pójdzie się do weterynarza z psem czy kotem i git, ale człowieka... który może cię zabić/okraść/zgwałcić niepotrzebne skreślić?! Zresztą, nie do końca zrozumiałam, na jakiej zasadzie on tych ludzi przyjmował, chyba nie bezdomnych z ulicy, tylko... przypadkowych nie-z-ulicy? Już nie pamiętam O.o Co do Asahiego - przecież jeśli go matka zostawiła, to dziecko nie powinno trafić do domu dziecka lub gdziekolwiek? I dlaczego go zostawiła? Nie było o tym ani słowa. To naprawdę tak łatwo jest znaleźć dziecko na ulicy i oznajmić teraz ja będę jego wujkiem? No nie sądzę. W cholerę nielogiczności jak dla mnie. Poza tą częścią było całkiem nieźle, drama mi nie przeszkadzała i przede wszystim historia była ZROZUMIAŁA. Bo druga historia, ta z trzech punktów widzenia... Nie, dla mnie to było kompletnie nie do zrozumienia, za dużo imion, wszystkie podobne... W dodatku tam prawie nie było "wydarzeń", były tylko same monologi wewnętrzne bohaterów. Lubię monologi wewnętrzne bohaterów, naprawdę, ale przedstawione w jakiś... niechaotyczny i ciekawy sposób. I przede wszystkim - ta historia była ZA KRÓTKA. Jakby to były np. trzy tomy z punktu widzenia trzech bohaterów, jakby to było rozwinięte i dało się zapamiętać każdego bohatera, to by było okej. Ale tutaj się nie dało. To było za krótkie i za zagmatwane, żeby się wczuć w któregokolwiek bohatera, żeby mi było któregoś żal... Nie, w życiu. Tego było za mało, żeby któregoś poznać i w sumie żaden nie był fajny.
Najlepsza z całego tomu jest najkrótsza historia Another Life. Bo ten barman nie dość, że był ładny, to jeszcze tymi paroma zdaniami mnie zauroczył. Gdyby tylko manga była taka w całości...
Oczywiście, treść to nie wina wydawnictwa, wydanie i tłumaczenie - genialne i w ogóle uważam, że wydawnictwo odwaliło doskonałą robotę, nie gubiąc się w tych imionach, perspektywach i narracjach... To już na pewno nie Kotori wina, że ja się pogubiłam kompletnie. Wolę Neo Arcadię - przynajmniej ma zrozumiała i zapamiętywalną fabułę. Dziękuję, to tyle, nie zwracać uwagi na moje marudzenie, bo ja i tak yaoice kocham xD
A ja się w pełni zgadzam z przedmówczynią.
OdpowiedzUsuńManga jest słaba zarówno pod względem fabularnym jak i graficznym. Z tych dwóch historii autorka mogła się skupić chociaż na jednej i poprowadzić ją w taki sposób żeby czytelnik mógł się wczuć w postacie, zrozumieć ich punkt widzenia czy sympatyzować z nimi. Tutaj wszystko działo się za szybko i było okraszone zbyt dużą i, przesadną według mnie, dozą dramatu.
Ponadto: "mistrzyni rysunku", "kreska (...) zniewalająca" no to już raczej zupełnie kwestia gustu, bo mnie z bólem przyszło patrzenie na te koślawe kształty. Jedynie starannie wykonane zostały okładka i kolorowa strona, a one kompletnie nie odzwierciedlają zawartości mangi od strony graficznej przez co czuję się trochę oszukana...
Mnie także najbardziej spodobało się Another Life i bardzo żałuję, że ta historia została potraktowana tak po macoszemu. Wątek w pełni zasługiwał na rozwinięcie, ale autorce widocznie nie zależało. Zbyt mały poziom tragizmu zapewne.
Oczywiście gdyby nie bardzo dobre wydanie i tłumaczenie to nawet bym na tytuł nie spojrzała. A tak manga okazała się przeciętną historyjką na jeden raz.