Tytuł: Mroczny sekret
Autor: Marina Anderson
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data i miejsce wydania: Warszawa, 2013
Moja ocena: 6/10
Zakładka: Intrygujący posiłek
Mroczny sekret to moje pierwsze spotkanie z Mariną Anderson. Słyszałam, że jej poprzednia książka jest bardzo odważna i choć nie mogę porównać obu historii, z całą pewnością zapoznanie się z tą jedną pozwala mi stwierdzić, że ta również taka jest. Temat, który poruszyła autorka jest nie tylko trudny, ale również zakazany. Czy udało się jej przedstawić go dobrze? Poniekąd.
Harriet Radcliffe to spokojna kobieta ze stałą pracą i mężczyzną u boku. Wydaje się, że niczego nie brakuje jej do szczęścia, jednak uważa swoje życie za nudne. Pewnego dnia rzuca narzeczonego, zwalnia się z pracy i rozpoczyna poszukiwania nowych, ekscytujących doświadczeń. Przyjaciółka aktorka proponuje jej, żeby spróbowała swoich sił jako sekretarka sławnej na cały świat seksbomby. Harriet odpowiada na zgłoszenie i nieoczekiwanie zostaje przyjęta. Nie wie jednak, że jej nowa pracodawczyni wraz z mężem i bratem zamierzają stworzyć film oparty na własnych doświadczeniach, a ona jest ostatnią aktorką, której potrzebowali.
Przede wszystkim, trzeba zaznaczyć, że ta książka jest o seksie. I to nie takim, który jest tylko wzbogaceniem historii czy ciekawym dodatkiem. Większość akcji w powieści to seks. Trzeba dodać, że bardzo odważny. Zdrada w małżeństwie, nietypowa reżyserka, ale też... związek kazirodczy. To właśnie to, czego można się spodziewać, sięgając po Mroczny sekret.
Co mnie zaskoczyło, pomimo pewnej monotonności w akcji, historia wcale mnie nie zanudziła. A to dlatego, że wszystkie erotyczne sceny, z jakimi czytelnik ma do czynienia, tej monotonności nie mają w sobie wcale. Każdy taki fragment jest bardzo zróżnicowany, a przewijają się w nich zarówno te delikatne, typowe pieszczoty, jak i te brutalniejsze, ze sporą dawką dominacji.
Kolejną zaletą jest fakt, że książkę czyta się naprawdę dobrze. Styl nie ma w sobie żadnych zgrzytów, pod względem redakcyjnym powieść również jest perfekcyjnie dopracowana. To sprawiło, że kiedy już zabrałam się za czytanie, skończyłam tego samego wieczoru.
Niestety, trudny temat, jaki poruszyła Marina Anderson, nie został przedstawiony tak, jakby mógł. Fabuła zdecydowanie nie skupiała się na relacjach między bratem i siostrą, co spowodowało, iż była ona tylko dodatkiem do romansu męża i sekretarki. Osobiście nie jestem tym usatysfakcjonowana. Choć autorka przedstawiła uczucie i emocje tego związku w różnych sytuacjach, zrobiła to dość płytko i bez większego zagłębiania się w temat. Ponadto nie ukazała ona żadnych problemów społecznościowych czy prawnych z takim związkiem. Można więc powiedzieć, że jedyny problem, który bohaterowie mieli, to ich własne sumienie - a i to nie do końca.
Podsumowując, Mroczny sekret to odważny, mocny erotyk, zdecydowanie nie na rozpoczęcie przygody z gatunkiem. Powieść z pewnością kierowana do kobiet i raczej nie zaproponowałabym jej żadnemu mężczyźnie. Z całkowitym przekonaniem - dla dorosłych. Pomimo tematu, przez wzgląd na jego ubogie rozwinięcie, mogę powiedzieć tylko, że jest to ciekawy romans z pieprzykiem.
Przede wszystkim, trzeba zaznaczyć, że ta książka jest o seksie. I to nie takim, który jest tylko wzbogaceniem historii czy ciekawym dodatkiem. Większość akcji w powieści to seks. Trzeba dodać, że bardzo odważny. Zdrada w małżeństwie, nietypowa reżyserka, ale też... związek kazirodczy. To właśnie to, czego można się spodziewać, sięgając po Mroczny sekret.
Co mnie zaskoczyło, pomimo pewnej monotonności w akcji, historia wcale mnie nie zanudziła. A to dlatego, że wszystkie erotyczne sceny, z jakimi czytelnik ma do czynienia, tej monotonności nie mają w sobie wcale. Każdy taki fragment jest bardzo zróżnicowany, a przewijają się w nich zarówno te delikatne, typowe pieszczoty, jak i te brutalniejsze, ze sporą dawką dominacji.
Kolejną zaletą jest fakt, że książkę czyta się naprawdę dobrze. Styl nie ma w sobie żadnych zgrzytów, pod względem redakcyjnym powieść również jest perfekcyjnie dopracowana. To sprawiło, że kiedy już zabrałam się za czytanie, skończyłam tego samego wieczoru.
Niestety, trudny temat, jaki poruszyła Marina Anderson, nie został przedstawiony tak, jakby mógł. Fabuła zdecydowanie nie skupiała się na relacjach między bratem i siostrą, co spowodowało, iż była ona tylko dodatkiem do romansu męża i sekretarki. Osobiście nie jestem tym usatysfakcjonowana. Choć autorka przedstawiła uczucie i emocje tego związku w różnych sytuacjach, zrobiła to dość płytko i bez większego zagłębiania się w temat. Ponadto nie ukazała ona żadnych problemów społecznościowych czy prawnych z takim związkiem. Można więc powiedzieć, że jedyny problem, który bohaterowie mieli, to ich własne sumienie - a i to nie do końca.
Podsumowując, Mroczny sekret to odważny, mocny erotyk, zdecydowanie nie na rozpoczęcie przygody z gatunkiem. Powieść z pewnością kierowana do kobiet i raczej nie zaproponowałabym jej żadnemu mężczyźnie. Z całkowitym przekonaniem - dla dorosłych. Pomimo tematu, przez wzgląd na jego ubogie rozwinięcie, mogę powiedzieć tylko, że jest to ciekawy romans z pieprzykiem.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Chyba nie dla mnie. Poza tym ostatnio próbuję nadrobić zaległości w czytaniu i raczej nie znajdę czasu na tę książkę.
OdpowiedzUsuńMimo, że już po tytule wiedziałam, że to książka nie dla mnie, reckę przeczytałam :) Ahh! Jak ja lubię twoja pisaninę! Niebo dla oczów :)
OdpowiedzUsuńWcale, że nie po tytule, bo najpierw wzięłaś tę książkę za coś innego! :P
UsuńAle dziękuję ;*
Autorkę znam z "Przystani Posłuszeństwa" - pewnie sięgnę także po "Mroczny sekret", kiedy najdzie mnie ochota na lekką, niezobowiązującą i dość odważną lekturę.
OdpowiedzUsuń