Czerwiec był, krótko był i już go nie ma.
Książek w czerwcu przybyło dużo, oj bardzo dużo.
Deszcz popadał, bardzo często.
A ja i tak nie czytałam. A przynajmniej nie tyle, ile powinnam.
Wniosek: Zabierz mi komputer, a ja wezmę się za czytanie.
W sumie - 2467 stron. Co daje wynik lepszy niż w zeszłym miesiącu, ale wciąż nie dość dobry. Ok. 82 strony dziennie.
Co ważne - zawaliłam wyzwania Czytam Kinga [mam tu na myśli ten miesiąc właśnie], więc należy się spodziewać, że w lipcu będę to nadrabiać. Mam nadzieję, że lubicie Króla.
Jak wspominałam miesiąc temu, 27 czerwca minęły trzy lata od założenia bloga. Bardzo cieszy mnie fakt, że tyle już tu jestem i nic nie zapowiada, żeby się to zmieniło. Konkurs się szykuje, trochę pracochłonny, ale czasu będzie dużo [jacyś chętni?].
Tymczasem zostawiam Was z utworem, który ostatnio był dość popularny, ale w innym wykonaniu. Nie to, żeby coś - podziwiam ludzi, którzy na czymś grają. Tego gościa też.
Czerwiec to zawsze trudny miesiąc, więc Twój wynik jest i tak dobry! Gratuluję też trzech lat bloga - kawał czasu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mai