5 sie 2011

Z serii: Książkowo - Marek Ścieszek "Wehrwolf"





Tytuł: Wehrwolf

Autor: Marek Ścieszek

Wydawnictwo: Radwan

Data i miejsce wydania: Tolkmicko 2011 r.


Moja ocena: 9/10 [5.5/6]



Chciałby sięgnąć i podnieść ją, aby nie leżała tak (...), ale nie może. Nie może, bo jego obydwie małe, dziecięce rączki są zajęte.

Marek Ścieszek. Wielbiciel książek Stephena Kinga i Jacka Komudy oraz filmów Quentina Tarantino i Sergio Leone. Amator grozy, tak czytanej, jak i oglądanej. Grozy dobrej, należy zaznaczyć, ściskającej za gardło lękiem, czyli nie każdej. Autor kilkudziesięciu opowiadań fantastycznych, skazanych na wieczne potępienie w Sieci.
Rok 2011 był to dla niego zwykły rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi nie zwiastowały nijakich klęsk. Co zaś do nadzwyczajnych wydarzeń - dwa opowiadania doczekały się zaistnienia na papierze, przyjmując status debiutu.

Autor, o którym słyszę pierwszy raz, jednak coś mnie z nim łączy. Oboje uwielbiamy Kinga. Po zobaczeniu tej notki z miłą chęcią zabrałam się za lekturę. I nie zawiodłam się.

Sama również przepadam za horrorami, więc wielką przyjemnością było czytanie tych kilku opowiadań. Trzynaście historii, z których każda wywołuje w czytelniku jakieś emocje.

Gdzie może czaić się groza? Na progu plebani, w chłopskiej zagrodzie, przyczepie kempingowej. Obok miejsc, które z zasady wywołują ciarki, jak cmentarz czy lochy średniowiecznego szpitala dla obłąkanych, lęk może wywołać również karuzela, a nawet zwykły edytor tekstów. W ponurym kondukcie kroczą ramię przy ramieniu istoty nie z tego świata: nocne zmory, krwiożercze niemowlęta, diabły i dusze umarłych.
Ich celem jest przerazić.

Tytułowe opowiadanie - Wehrwolf - nie wywołało we mnie emocji, jakie powinno wywołać. Było czytane raczej na siłę, bo zupełnie nie pasuje do klimatów, jakie preferuję.

Natomiast najdłuższe - Karuzela - po prostu mnie zachwyciło. Na pewno nie jest to typowa (ani żadna inna) baśń pomimo znajdującego się w nim elementu fantastycznego. Nie jest to też historia, którą mogłyby przeczytać dzieci. Jednak emocje zawarte w tym tytule wywołują niezapomniane wrażenie.

Styl całej powieści jest lekki do czytania, co sprawia, że książka (która dodatkowo obszerna nie jest) szybko dobiega końca. Jednocześnie dzięki niemu możemy wczuć się w tekst i w pewien sposób połączyć z bohaterami oraz ich problemami.

Czy książka ma wady? Być może na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie. Ja tak z początku pomyślałam. Jest jednak coś, co mi przeszkadzało.

Co prawda, wiem, że to tylko krótkie opowiadania, ale i tak wolę takie, które są zakończone. A w tym przypadku, większość tego zakończenia nie ma. Moim zdaniem niektóre z nich (niektóre, bo nie wszystkie), na przykład Piekło znajduje się w Peralvillo czy W miasteczku poszukiwaczy złota powinny być nieco bardziej rozbudowane i zaspokajać ciekawość do końca.

Książka dla czytelników, którzy mogliby ją zrozumieć, czyli dla tych starszych. Lektura dla fanów grozy i powieści, które wywołują miły dreszcz strachu, biegnący po plecach. Coś, dzięki czemu (miejmy nadzieję) autor pokusi się o napisanie czegoś większego.


Książkę otrzymałam od wydawnictwa Radwan i bardzo za nią dziękuję.

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię zbiory opowiadań, są dla mnie miłą odskocznią od wielostronicowych powieści :) można przy nich odpocząć, a te tym bardziej mnie interesują bo dotyczą gatunku, który uwielbiam!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń