31 mar 2013

Podsumowanie miesiąca - Marzec 2013



Witajcie kochani! Dziś trochę liczbowo i podsumowująco w tym jakże przyjemnym (dla większości) okresie czasu.

Marzec wypadł nieco gorzej od poprzedniego miesiąca, ale wciąż nie było aż tak źle.




W tym miesiącu przeczytałam cztery książki:



Zrecenzowałam dodatkowo:





Łączna ilość przeczytanych stron wyniosła: 1807
Co daje dziennie: ok. 58 stron


Spośród przeczytanych pozycji najwyżej oceniam: Czerwoną krainę Joe Abercrombie
Spośród zrecenzowanych pozycji najwyżej oceniam: Składany Nóż K.J. Parkera


W tym miesiącu zawiodłam się na: Misery Stephena Kinga



Wyzwania:

Czytam Fantastykę - 5 książek
Z półki - 2 książki
Paranormal Romance - 1 książka
Czytam Kinga - 1 książka





To tyle w tym miesiącu.
Mimo wszystko, jestem dość zadowolona :)

29 mar 2013

Kennilworthy Whisp [J.K. Rowling] - "Quidditch przez wieki"




Tytuł: Quidditch przez wieki

Autor: Kennilworthy Whisp [J.K. Rowling]

Wydawnictwo: Media Rodzina

Data i miejsce wydania: Poznań, 2002


Moja ocena: 10/10
Zakładka: Gotujące krew




Odbijajcie tłuczki, chłopcy, migiem wbijcie kafla. Dla was rozbić nosów siedem, to jak dla nas schrupać wafla. My chcemy goola! Gooola! Zanim złoty zabłyśnie znicz! Strzelajcie goola! Gooola! Lecz nie dajcie sobie go wbić. 

Harry Potter jest niewątpliwie bardzo słynną książką. Słynną i przynoszącą dochody. Toteż, z pewnością opłaca się tworzyć do niego dodatki. Ukrywająca się pod pseudonimem Kennilworthy'ego Whispa, J.K. Rowling napisała kilka takich dodatkowych dzieł. Jednym z nich jest właśnie Quidditch przez wieki, a z którego sprzedaży środki zostały przekazane na cele charytatywne.

Jestem wielką fanką Harry'ego Pottera przez wzgląd na tę historię, dlatego nie odmówiłam sobie przyjemności sięgnięcia po ową książeczkę. Nie jest długa, ale interesująca, a przede wszystkim, niesamowicie zabawna. Do tego, prezentuje się doskonale jako krótkie uzupełnienie opowieści o młodym czarodzieju.

Najbardziej popularna gra z serii jest bardzo oryginalna i pomysłowa. Świetnie się o niej czyta, a jeszcze lepsza jest, kiedy ogląda się ją w filmie - co by nie mówić, wszelkie, tego typu, gry lepiej wyglądają na ekranie. Wiele osób mogą zainteresować pewne fakty, o których nie ma mowy w siedmiu tomach powieści. Te właśnie przedstawia nam owy dodatek. Znajdziemy tu więc historię qudditcha, modele mioteł, informacje o piłkach, bramkach i pozycjach, a także spisy najlepszych drużyn oraz ich krótkie opisy. Ogólnie mówiąc - wszystko, co z tym sportem związane.

Czytało mi się naprawdę przyjemnie i wciąż zaśmiewałam się w głos z pewnych pomysłów. Pełne czarnego humoru były, przede wszystkim, faule, których w "dzisiejszym qudditchu" już się używa. Smaczku dodaje również fakt, że całość jest utrzymana w klimatach typowo hogwardzkich. Możemy poczytać o tych, którzy wypożyczali ze szkolnej biblioteki tę książkę i poszukać znajomych nazwisk, a także poznać nieco opinię Dumbledore'a na jej temat. Najlepsze  tego wszystkiego jest jednak cudowne ostrzeżenie Pani Pince, które zresztą powinno mieć odniesienie do wszystkich drukowanych dzieł.

Podsumowując, uważam, że Quidditch przez wieki to obowiązkowa pozycja dla fanów tego sportu, a wspaniały dodatek dla tych, którzy po prostu tęsknią za światem Harry'ego i chcą jeszcze raz przeżyć w nim kilka chwil.

27 mar 2013

Stephen King - "Misery"




Tytuł: Misery

Autor: Stephen King

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data i miejsce wydania:


Moja ocena: 6/10
Zakładka: Intrygujący posiłek



 Odważny człowiek potrafi myśleć. Tchórz - nie.

King sam w sobie jest bardzo znany. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że to jeden z najsłynniejszych autorów tych czasów. Raczej nie można temu zaprzeczyć. Misery z kolei należy do tego dorobku pisarza, który jest kojarzony przez większość, choć pewnie najczęściej jako ekranizacja. Osobiście nie widziałam filmu, a książkę wspominam średnio dobrze.

Podczas czytania Misery, wsłuchiwałam się w piosenkę Huntera o tym samym tytule i, prawdę mówiąc, dopiero co pozbyłam się awersji do tego utworu, spowodowanej powieścią.

Nie można odmówić Kingowi jednego - jego pomysły są niesamowicie oryginalne i ciekawe. W Misery autor przedstawia nam historię pisarza - Paula Sheldona - który w wyniku wypadku trafia pod opiekę jednej ze swoich fanek. Od samego początku wydaje się, że Annie Wilkes nie jest normalna. Sytuacja komplikuje się jednak, kiedy kobieta dowiaduje się, że w ostatniej książce pisarz uśmiercił swoją bohaterkę. Rekonwalescencja zamienia się w koszmar.

Powieść podzielona jest na trzy części. Prawdę mówiąc, zainteresowała mnie dopiero druga z nich, a niestety, trzeba było na nią sporo czekać. Przy pierwszej to odkładałam książkę, to znów zaczynałam ją czytać. Koniec końców, zeszło mi na nią dużo więcej czasu, ponieważ nie wciągnęła mnie i była po prostu... nudna. Wiem, że King lubi pisać o psychice swoich bohaterów i nie przeszkadza mi to. Ale tym razem, Paul Sheldon śmiertelnie mnie zanudził.

Biorąc pod uwagę inne powieści autora, przez większość czasu jest raczej spokojnie. Nic nie wzbudza wielkiego obrzydzenia, strachu raczej też nie. Dopiero później zaczynają się schody i czytelnicy o słabych nerwach mogliby nie dotrwać do końca, dlatego stanowczo odradzam Misery komuś, kto nie jest przygotowany na szok, jakiego może doznać.

Mamy do czynienia z garstką bohaterów, ale ta własnie garstka jest stworzona fantastycznie. Annie to kobieta, która zmaga się z zaburzeniami psychicznymi, jak również obsesją na punkcie wielu rzeczy. Pomimo jej szaleństwa, myśli racjonalnie i to wywołuje pewien podziw dla niej, a także dla Kinga za tę wspaniałą kreację.

Mimo męczącej pierwszej części, fabuła jest interesująca i zmusza czytelnika do dotrwania do samego końca, aby poznać jej zakończenie. A choć styl autora łatwy nie jest, z pewnością spodoba się określonej grupie odbiorców. Ci, którzy lubią ciężkie i mocne lektury, będą zachwyceni.

Zaskakujący jest fakt, że w całej książce najbardziej podobały mi się fragmenty dzieł Paula Sheldona. Naprawdę chciałabym przeczytać je w całości po takim skrawku, jaki poznałam. Niestety, nie zapowiada się, żebym mogła.

Podsumowując, Misery jest kolejną powieścią, której trzeba poświęcić nieco więcej czasu. Może wzbudzać niechęć, nerwowość, a także obrzydzenie. Jednak ma w sobie coś, dzięki czemu sprawuje się świetnie w roli, trochę męczącego, horroru.


Wyzwania: Czytam Kinga, Z półki

24 mar 2013

Brent Weeks - "Czarny Pryzmat" [Powiernik Światła]



Tytuł: Czarny Pryzmat

Seria: Powiernik Światła [Tom 1]

Autor: Brent Weeks

Wydawnictwo: MAG

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2011


Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja


Lepiej dwa razy się zastanów, zanim posłużysz się przeciwko komuś jego sumieniem. Bo może się okazać, że go wcale nie ma.

Lekturę Czarnego Pryzmatu mogę podsumować prostym stwierdzeniem - dobra powieść ze zbyt wysoko postawioną poprzeczką. Potrafię docenić jej urok, ale zdecydowanie oczekiwałam po niej dużo więcej. Pewnie to moja wina, bo nastawiłam się na książkę co najmniej tak dobrą, jak debiut autora. Teraz wiem, że nie powinnam, bo z trylogią Nocnego Anioła opowieść o Pryzmacie ma naprawdę niewiele wspólnego.

Gavin Guile jest Pryzmatem, najpotężniejszym człowiekiem na świecie. Jest jak cesarz i kapłan - wysłannik świętego Orholama. Dzięki jego sile i sprytowi możliwe jest utrzymanie kruchego pokoju. Niestety, Pryzmaci nie żyją długo. Gavin wie, że zostało mu dokładnie pięć lat i taką samą liczbę celów do zrealizowania sobie wyznaczył. Mało osób jednak wie, że Pryzmat skrywa tajemnicę, która może zniszczyć świat. Nagle dowiaduje się, że ma syna, który narodził się po wojnie, dzięki której zyskał władzę. Wkrótce musi wybierać pomiędzy tym co dobre, a tym, co słuszne.

Podchodziłam do tej powieści dwa razy. Za pierwszym, pełna entuzjazmu i dobrych chęci, zaczęłam, ale odłożyłam ją z powrotem na półkę w empiku. Drugi raz, trochę zniechęcona, postanowiłam się jednak przemóc, pomimo braku egzemplarza papierowego. Nie żałuję, choć początek był ciężki.

Głównym problemem tej książki jest fakt, że długo się rozkręca. Nie wciągnęła mnie od pierwszej strony, nie zaparła tchu po kilkunastu. Owszem, po jakimś czasie zrobiło się ciekawiej, ale naprawdę interesująco było dopiero na samym końcu. Wtedy nie mogłam się od niej oderwać, ale nie wcześniej. Słowem, mało akcji, dużo krzyku. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać.

Kolejnym minusem są kolory, tak ważne w powieści. Sam pomysł jest genialny, wykonanie już trochę mniej. Dużo fizyki, która dla laika może być niezrozumiała. Z tego też powodu, ciężko wdrożyć się w fabułę, brnąc przez skomplikowany labirynt świata przedstawionego.

Największym rozczarowaniem, dla mnie, okazali się bohaterowie. Widać w nich umysł autora, objawiający się przez niedoskonałości, obecne u każdej postaci. To jest dobre. Natomiast zabrakło mi bohatera przewodzącego, bo choć Gavin Guile niewątpliwie jest urokliwy, raczej nie pociągnie za sobą tłumów. Tak samo jak Kip nie będzie im przewodził, nawet ze swoimi świetnymi kwestiami, oprawionymi dużą dozą specyficznego humoru.

Pomimo niedoskonałości, uważam, że Czarny Pryzmat jest wart przeczytania. Naprawdę zafascynowałam się losami postaci, występujących w fabule i mam szczerą nadzieję, że drugi tom będzie trzymał poziom ostatnich stu stron. Oceniam książkę dość dobrze, bo choć do historii Kylara Sterna sporo jej brakuje, wciąż jest na tyle dobra, bym z czystym sumieniem mogła polecić ją wielu czytelnikom.

Kochasz fantastykę? Czytaj. Lubisz niekonwencjonalne rozwiązania i pomysły? Czytaj z całą pewnością. Chcesz perełki w stylu Durzo Blinta? Lepiej odłóż książkę na bok i wróć do niej za jakiś czas, z innymi oczekiwaniami.



Przeczytana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę.

22 mar 2013

Tricia Rayburn - "Głębia"




Tytuł: Głębia [Syreny - Tom 2]

Autor: Tricia Rayburn

Wydawnictwo: Dolnośląskie [Publicat S.A.]

Data i miejsce wydania: -


Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja



- Teraz już rozumiem - stwierdziłam, kiedy dotarliśmy do mojej ulicy.
- Co takiego?
- Fenomen Parkera Kinga.
- Przepraszam, to ja mam własny fenomen?

Z chęcią sięgnęłam po drugi tom powieści Tricii Rayburn. Przede wszystkim dlatego, że byłam ciekawa co może zdarzyć się dalej. Przyznam, że Głębię czytało mi się dużo przyjemniej niż jej pierwszą część. Być może dlatego, że skupiła się ona na rozwinięciu wątku romantycznego, którego ja, ostatnimi czasy, tak bardzo potrzebowałam.

Vanessa Sand, po stracie siostry, wraca do Bostonu, aby dokończyć naukę. Kiedy to, wraz z przyjaciółmi, powstrzymuje grupę syren i zatrzymuje je w lodzie, nieświadomie przechodzi przemianę i wkrótce staje się jedną z nich. Jej ciało potrzebuje słonej wody, więcej niż kiedykolwiek by przypuszczała, a wkrótce, wbrew własnej woli, zaczyna uwodzić mężczyzn. Jedyną osobą, której Vanessa może ufać jest jej chłopak - Simon, którego chce chronić. Tymczasem w jej otoczeniu pojawia się Parker King, na którego, wydawałoby się, nie działa jej syreni urok.

Jeśli wziąć pod uwagę tematykę powieści, wielu może być nieco zawiedzionych tak ubogą akcją. Wątek z syrenami pojawia się dopiero na koniec i jest pociągnięty raczej skromnie. Motyw zemsty mógłby być bardziej rozwinięty. Jednak fani romansów i specyficznych, klasycznych "trójkątów" powinni być zadowoleni.

Z bohaterów - pojawiają się dwie nowe postaci. Willa, o której jednak nie dowiadujemy się wiele, poznając kobietę niemalże na koniec historii i Parker, który okazał się naprawdę interesujący. Możliwe, że Vanessa stała się trochę mniej irytująca i bardziej znośna, choć, oczywiście, dla potencjalnego czytelnika jej zachowania i wybory mogą wydawać się głupie, a nawet wręcz idiotyczne.

Wciąż uważam, że seria Tricii Rayburn jest historią bardzo lekką. Nawet śmierć, przedstawiona w niej nadzwyczaj obficie, nie wydaje się być tak ciężka, jak być powinna. W tej części jest jej mniej, ale w pierwszym tomie co chwila pojawiały się nowe ciała, a mimo to nie wzbudzały we mnie specjalnego napięcia.

Należy jednak pochwalić pisarkę za styl, idealnie wpasowujący się w treść książki. Bez problemu przebrnęłam przez całą lekturę i ani razu nie myślałam o tym, ile stron zostało do końca. Po ostatnich, dość ciężkich powieściach, było to miłą odskocznią.

Po lekturze Głębi, przekonałam się, że autorka nie przytacza czytelnikom wiele z tematu fantastyki. Choć jej bohaterami są syreny i to głównie ich właśnie dotyczy akcja, nie zostaniemy wciągnięci w syreni świat. Nie w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli. Ale mimo wszystko, warto sięgnąć i przekonać się samemu jak to z nimi jest.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Publicat.



Przeczytana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę i Paranormal Romance.

15 mar 2013

Joe Abercrombie - "Czerwona kraina"




Tytuł: Czerwona kraina

Autor: Joe Abercrombie

Wydawnictwo: MAG

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2013


Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja



Świat to czerwona kraina, pozbawiona sprawiedliwości i znaczenia.

Wyobraź sobie Władcę Pierścieni w reżyserii Kurosawy, jak stwierdził Lev Grossman z Wall Street Journal. Zaryzykowałabym i powiedziała, żeby jednak tego nie próbować. Osobiście uważam, że w powieści, którą napisał Joe Abercrombie nie ma nic, co przywodziłoby na myśl jedno albo drugie. Proponuję przygotować się na silne doznania, ale nie nastawiać się na drugie Śródziemie, bo to jedynie zniszczy przyjemność, płynącą z owej lektury, a ta, niewątpliwie, jest całkiem spora.

Spalili jej dom. Porwali jej brata i siostrę. Ale zbliża się czas zemsty. Płoszka Południe żyje niedaleko Uczciwości ze swoją przybraną rodziną. Z przyjacielem Gullym, rodzeństwem - Ro i Pestką - i ojcem Owcą. Marzy o tym, by zapomnieć o przeszłości i znaleźć spokój. Niestety, nie jest jej to dane. Kiedy w kolejnym dnia wraca z Owcą do gospodarstwa po skończeniu interesów, zastaje zgliszcza domu i ciało Gully'ego powieszane na drzewie. Poprzysięga sobie, że odnajdzie dzieci za wszelką cenę. W drodze przez Daleką Krainę Płoszkę i Owcę czekają wielkie niebezpieczeństwa, jak również wielu sprzymierzeńców, spośród których większość jest niewartymi zaufania szumowinami. Co wcale nie oznacza, że większymi od nich samych.

Czerwona kraina to trzecia już powieść osadzona w tym samym uniwersum. Każdą z nich można czytać bez znajomości poprzedniej, ponieważ wszystkie opowiadają zupełnie inną historię. Tym razem autor głównym protagonistą uczynił kobietę, a więc Płoszkę, choć nie można powiedzieć, że inne postaci nie odgrywają dużej roli. Prawdę mówiąc, czytelnik ma do czynienia z mnóstwem bohaterów, a każdy z nich ma bogatą historię. Najbardziej z pewnością wyróżniają się właśnie Płoszka, Owca i Temple. Interesujący może być również Nicomo Cosca. Pierwsza z nich to bardzo odważna i pewna siebie kobieta z głową do interesów i niewyparzonym językiem. Owca na początku wydaje się tchórzliwym staruszkiem, którego imię doskonale go opisuje, jednak później pokazuje swoją prawdziwą twarz, którą niewielu chciałoby ujrzeć. Z kolei Temple'a najlepiej opisuje sam autor: Człowiek, który mógłby być kimkolwiek, starał się zostać nikim. Przypuszczalnie, na przestrzeni całej historii to on zmienia się najbardziej.

- Stary pieprzony gównojeb! [...] Nicomo Kuśka, psia jego mać! Dziadowski ryj jebany w dupę!
- To już mówiłeś, o ile dobrze pamiętam - mruknęła Płoszka.
- Mówił "Dziadowski dupek jebany w ryj" - odrzekła Płacząca Skała.
- A to przepraszam - odparła Płoszka. - To coś zupełnie innego.

Joe Abercrombie przedstawił ludzkie błędy i wady, trudy ciężkich wyborów i zachowania w sytuacjach bez wyjścia, otoczone interesującą fabułą i zgraną akcją. Pomimo, że do opisu swojego świata użył dość ostrego i wulgarnego języka, nie jest to bardzo odczuwalne przez wzgląd na jego styl i dawkę bardzo specyficznego humoru, a co za tym idzie, raczej nie zraża nikogo na wstępie. I choć na początku historia może nie wciągnąć od razu w swój wir, z czasem pójdzie na przód i rozkręci fabułę.

A więc, jeśli lubisz klimat rodem z westernów i podróży karawan kupieckich przez pustynię, jesteś fanem walk pomiędzy zaciekłymi wojownikami i lubisz pędzącą do przodu akcję, Czerwona kraina jest powieścią, którą koniecznie musisz przeczytać.


Dziękuję za książkę serwisowi A-G-W.info i wydawnictwu MAG.



Recenzja napisana dla serwisu A-G-W.info

11 mar 2013

K.J. Parker - "Składany nóż"




Tytuł: Składany nóż

Autor: K.J. Parker

Wydawnictwo: MAG

Data i miejsce wydania: Warszawa, 2013


Moja ocena: 10+/10
Zakładka: Narkotyk nałogowego bibliofila



Nawet wielcy ludzie popełniają błędy.

BASSO WSPANIAŁY. BASSO WIELKI. BASSO MĄDRY.
Pierwszy obywatel Republiki Wesańskiej to nadzwyczajny człowiek.
Jest bezlitosny, sprytny i przede wszystkim ma szczęście. Dał swemu ludowi bogactwo, potęgę oraz prestiż. Niestety, potęga przyciąga niepożądaną uwagę i Basso musi bronić siebie oraz swój kraj przed zagrożeniami zarówno zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi. Przez całe życie podejmował decyzje o kluczowym znaczeniu i popełnił tylko jeden błąd. Ale jeden błąd niekiedy wystarcza.

Nie powinnam przytaczać w recenzji opisu z okładki, ale w tym przypadku muszę to zrobić, ponieważ napisałabym to samo, a nie potrafię ująć tego w lepszy sposób. Ten tekst sam w sobie jest esencją powieści i bardzo wiele o niej mówi. Historia, która opowiada o życiu. O podejmowanych decyzjach, o ich znaczeniu i konsekwencjach. O tym, że błędy liczą się w każdym przypadku. Jedne kosztują więcej, inne mniej, ale popełnia je każdy. Nawet ktoś, kto ma wielkie szczęście.

Prawdę mówiąc, spodziewałam się po tej książce czegoś dobrego, zwłaszcza, że zachwyciła mnie już od pierwszego spojrzenia na okładkę. Jednak... nie oczekiwałam, że będzie AŻ TAK dobra. W tej chwili jestem głęboko oczarowana i jednocześnie zawiedziona, ponieważ już przekonałam się, że nie mogę przeczytać teraz nic innego. Zatraciłam się. I obawiam się, że szybko nie uda mi się odnaleźć.

Składany nóż nie należy do łatwych powieści. Ci, którzy szukają czegoś lekkiego, mogą od razu zrezygnować. K.J. Parker oferuje nam potężną - zarówno objętościowo jak i emocjonalnie - dawkę szczegółowo opisanych intryg politycznych. Akcja skupia się przede wszystkim na umyśle głównego bohatera. Czytelnik przechodzi przez całe jego życie i obserwuje jak się rozwija, co planuje i jak mu to wychodzi. W międzyczasie poznaje kilka innych postaci, szczegółowo związanych z Bassem, które mają spore znaczenie dla fabuły.

Twarz Sentia przypominała zaciśniętą pięść.

- Dlaczego? - zapytał. - Na miłość boską, Basso.
- Żeby zrobić na złość siostrze - odparł pierwszy obywatel.
- Nie rozumiem.
- Wiem. Ale zapytałeś, dlaczego, a ja ci odpowiedziałem.

Postać Bassianusa Sewera to arcydzieło. Jest tak zróżnicowana, że naprawdę ciężko powiedzieć za kogo, tak naprawdę, można go uważać. Na każde jego zachowanie dostajemy więcej niż jeden powód, jednak jego prawdziwych emocji możemy się tylko domyślać. Człowiek, który w życiu kochał naprawdę niewiele osób i który, właśnie dla nich, gotów był powiesić sobie nawet sznur wokół szyi. Każdy może mieć wiele spekulacji na ten temat. Prawdopodobnie, dla każdego Basso będzie kimś innym, w zależności od tego jakie wnioski wyciągnie z aluzji i czynów bohatera. Niewiele jest takich barwnych postaci.

Wcześniej napisałam, że książka nie jest łatwa w odbiorze, jednak tylko przez swój poważny temat. Styl pozwala przebrnąć przez lekturę niezwykle szybko i sprawnie, a przy tym nawet nie zorientować się, kiedy dotarło się do końca. J.K. Parker stworzył wyimaginowany świat z rządami podobnymi do tych ze starożytnego Rzymu, bo to z nim właśnie kojarzy się Republika Wesańska. I zrobił to doskonale.

Podziwiam pisarza za tak niezwykłą historię. Polecę ją każdemu, kto tylko czuje się na tyle dojrzały, żeby zrozumieć jej przekaz. Zanurzenie się w życiu pierwszego obywatela jest niezwykłym i niezapomnianym przeżyciem.

Aeliusz gapił się na niego przez dłuższą chwilę.

- Myślę, że gdyby ktoś próbował obrabować się na ulicy, ukradłbyś mu pieniądze z kieszeni, sprzedał lepszy nóż i zapewne zaproponował mu pracę poborcy podatków.
- Uznam to za komplement - odparł pierwszy obywatel, unosząc brwi.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję serwisowi A-G-W.info i wydawnictwu MAG.



Recenzja napisana dla serwisu A-G-W.info

10 mar 2013

Podsumowanie miesiąca - Luty 2013


Witajcie kochani! Dziś po raz pierwszy postanowiłam zrobić podsumowanie miesiąca (choć bardzo spóźnione) i - mam nadzieję - będę robić je już regularnie.



W lutym przeczytałam cztery książki. Były to:

Składany nóż - K.J. Parker

Łączna ilość stron wyniosła: 1672
Co daje dziennie: ok. 70 stron

Zrecenzowałam sześć pozycji:


Największym rozczarowaniem okazała się:

Największym zaskoczeniem okazał się:
Składany nóż K.J. Parkera

Spośród przeczytanych pozycji najwyżej oceniam: Składany nóż K.J. Parkera
Spośród zrecenzowanych pozycji najwyżej oceniłam: Syrenę Tricii Rayburn.

Najniżej w tym miesiącu oceniam: Fantazje w trójkącie Opal Carew.

W lutym przeczytałam najwięcej książek z: wydawnictwa MAG i Grupy Wydawniczej Publicat S.A.


Z sukcesów:
Udało mi się nawiązać okazjonalną współpracę z wydawnictwem Czarna Owca.


I to by było tyle z tego miesiąca :) Uważam, że wypadł całkiem nieźle.