Tytuł: Cujo
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data i miejsce wydania: 1981
Strona zakupu: Tutaj
No tak, pierwszy września, rozpoczęcie roku szkolnego, nudna gadka i chodzenie po mieście. A tam co? Na półce Cujo. Z wiele mówiącą okładką i jeszcze ciekawszym opisem. Od jakiegoś czasu nie czytałam żadnego horroru toteż Kinga z miłą chęcią zabrałam do kasy i spakowałam do torby. Niestety pożałowałam.
Sama koncepcja książki wydawała się bardzo ciekawa. Mimo, że właściwie opowiada o fakcie dość oczywistym to jednak nie aż tak normalnym.
Akcja dzieje się w małym miasteczku Castle Rock. Donna i Vic Trenton to z pozoru zgodne małżeństwo. Razem z synkiem Tadem prowadzą swoje spokojne życie. Pewnego dnia głowa rodziny wyjeżdża służbowo. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie feralny zepsuty samochód jego żony.
Wyobraźmy sobie teraz miłego, przerośniętego i łagodnego Bernardyna, który jest psem właścicieli warsztatu samochodowego. Cujo jak każdy pies uwielbia gonić za zwierzyną. Niestety, mały zając doprowadził go do zguby. Ugryzł go nietoperz chory na wściekliznę.
Pani Trenton codziennie potrzebuje samochodu. Nie ma wielkiego wyboru, więc postanawia pojechać do warsztatu. Pech chciał, że nie z kim zostawić syna, więc zabiera go ze sobą. Na podwórku kręci się ogromny pies, z którego pyska cieknie piana. Zachowuje się agresywnie. A samochód... nie chce odpalić.
Czytałam tą książkę długo. Nie jest specjalnie obszerna, ale za to naprawdę ciężka. Akcja rozwija się powoli, chociaż to akurat nie jest aż tak wielkim minusem. Gorzej, że ta pozycja zalicza się do literatury, na której się po prostu zasypia.
Wiele osób mówiło mi, że King tak już pisze. Powolna, ale i tak wciągająca fabuła, usypiający i ciężki styl. Nie zgadzałam się z tymi opiniami, ale po lekturze kilku ostatnich pozycji ze zbioru tego autora muszę chociaż w części przyznać im rację.
Książka ma dwa duże plusy. Pierwszy to krótkie fragmenty pisane z perspektywy Cujo. Przyznam szczerze, że one podobały mi się najbardziej, bo zdecydowanie wyszły autorowi. Były dość realne. Drugi plus to zakończenie. Mimo, że King swoich książek raczej szczęśliwie nie kończy nigdy to zamknięcie tej wyjątkowo przypadło mi do gustu. Po tym jak później akcja zaczęła wciągać... zdecydowanie warto było czekać.
Z pewnością nie mogę porównać tej książki do innych pozycji Kinga, jakie przeczytałam. Dużo brakuje jej do szybkiej i zwartej akcji Uciekiniera czy rozbudowanej fabuły Dolores Claiborne, która jednocześnie nas nie zanudza. Odpada też przystawienie jej do Gry Geralda, która może nas porządnie wystraszyć.
Cujo nie polecę fanom typowych horrorów, bo jest to bardziej thriller czy dramat. Właściwie z gatunku, którego się spodziewałam ma w sobie naprawdę niewiele. Niecierpliwych odrzuci ona od razu i nie będzie w tym nic dziwnego. Pokusić się o jej przeczytanie mogą prawdziwi fani autora i osoby, które naprawdę lubią wolno rozwijającą się akcję. Pozostałe osoby byłyby niezadowolone.
Ach, jeszcze coś. Strzeżcie się potworów z szafy i ich czerwonych ślepi, dzieci! Mogą być groźne...
Sama koncepcja książki wydawała się bardzo ciekawa. Mimo, że właściwie opowiada o fakcie dość oczywistym to jednak nie aż tak normalnym.
Akcja dzieje się w małym miasteczku Castle Rock. Donna i Vic Trenton to z pozoru zgodne małżeństwo. Razem z synkiem Tadem prowadzą swoje spokojne życie. Pewnego dnia głowa rodziny wyjeżdża służbowo. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie feralny zepsuty samochód jego żony.
Wyobraźmy sobie teraz miłego, przerośniętego i łagodnego Bernardyna, który jest psem właścicieli warsztatu samochodowego. Cujo jak każdy pies uwielbia gonić za zwierzyną. Niestety, mały zając doprowadził go do zguby. Ugryzł go nietoperz chory na wściekliznę.
Pani Trenton codziennie potrzebuje samochodu. Nie ma wielkiego wyboru, więc postanawia pojechać do warsztatu. Pech chciał, że nie z kim zostawić syna, więc zabiera go ze sobą. Na podwórku kręci się ogromny pies, z którego pyska cieknie piana. Zachowuje się agresywnie. A samochód... nie chce odpalić.
Czytałam tą książkę długo. Nie jest specjalnie obszerna, ale za to naprawdę ciężka. Akcja rozwija się powoli, chociaż to akurat nie jest aż tak wielkim minusem. Gorzej, że ta pozycja zalicza się do literatury, na której się po prostu zasypia.
Wiele osób mówiło mi, że King tak już pisze. Powolna, ale i tak wciągająca fabuła, usypiający i ciężki styl. Nie zgadzałam się z tymi opiniami, ale po lekturze kilku ostatnich pozycji ze zbioru tego autora muszę chociaż w części przyznać im rację.
Książka ma dwa duże plusy. Pierwszy to krótkie fragmenty pisane z perspektywy Cujo. Przyznam szczerze, że one podobały mi się najbardziej, bo zdecydowanie wyszły autorowi. Były dość realne. Drugi plus to zakończenie. Mimo, że King swoich książek raczej szczęśliwie nie kończy nigdy to zamknięcie tej wyjątkowo przypadło mi do gustu. Po tym jak później akcja zaczęła wciągać... zdecydowanie warto było czekać.
Z pewnością nie mogę porównać tej książki do innych pozycji Kinga, jakie przeczytałam. Dużo brakuje jej do szybkiej i zwartej akcji Uciekiniera czy rozbudowanej fabuły Dolores Claiborne, która jednocześnie nas nie zanudza. Odpada też przystawienie jej do Gry Geralda, która może nas porządnie wystraszyć.
Cujo nie polecę fanom typowych horrorów, bo jest to bardziej thriller czy dramat. Właściwie z gatunku, którego się spodziewałam ma w sobie naprawdę niewiele. Niecierpliwych odrzuci ona od razu i nie będzie w tym nic dziwnego. Pokusić się o jej przeczytanie mogą prawdziwi fani autora i osoby, które naprawdę lubią wolno rozwijającą się akcję. Pozostałe osoby byłyby niezadowolone.
Ach, jeszcze coś. Strzeżcie się potworów z szafy i ich czerwonych ślepi, dzieci! Mogą być groźne...
3/6
"Możecie wierzyć mi, możecie wierzyć mi, możecie wierzyć mi,
Stary Blue odszedł tam, gdzie odchodzą wszystkie dobre psy."
Ja muszę to napisać: King ma to do siebie, ze pisze bardzo nierówno. Wyda coś cudownego, potem następne cudo a później jak walnie jakiegoś dziada to aż się płakać chce. No i ma taki styl, ze większość jego powieści jest strasznie obszerna i "rozbudowana" ja tej nie czytałam ale kiedyś mi ją polecano... cóż widać wiele opinii na temat tej książki istnieje :)
OdpowiedzUsuń