Tytuł: Mroki
Autor: Katarzyna Szewioła-Nagel
Wydawnictwo: Gremlinz
Data wydania: Grudzień 2012
Moja ocena: 7/10
Zakładka: Intrygujący posiłek
Strach przed kolejnym dniem czy nocą sprawia, że kryją się jak szczury w swych izbach, błagając o spokojny sen.
Prawdę mówiąc, ciężko mi pisać o tej powieści. Całkowicie mnie zaskoczyła. Była czymś zupełnie innym, niż się spodziewałam. I właściwie nie mogę zdecydować się czy ta odmienność od moich oczekiwań była dobra, czy jednak zła. Wybaczcie więc, jeśli w tej recenzji wydam się nieco... zagubiona. Postaram się wyłożyć wszystkie aspekty, które spowodowały u mnie owy stan.
Leto jako elfi skrytobójca nie ufa ludziom, stara się trzymać od nich z daleka. Jednak kiedy znajduje go Ulfrik, początkowo niechętny, rusza razem z nim do jego domostwa skuszony wizją ciepłej strawy. Niebawem przekonuje się, że mieszkańcy wioski nie zamierzają wyrządzić mu krzywdy i zostaje z nimi dłużej, postanawiając pomóc w kłopotach z wilkami. Okazuje się jednak, że przez przypadek wplątał się w wojnę z dzikimi magami.
No i właściwie problem jest taki, że ten krótki opis mówi wszystko o fabule. Więcej akcji nie ma. I teoretycznie to dużo, a w praktyce niekoniecznie. Niby wciąż coś się dzieje, a jednak wydaje się jakby czas stanął w miejscu. I to jest właśnie jeden z elementów, który wzbudza naprawdę sprzeczne emocje.
W powieści jest też sporo typowych spraw codziennych, swego rodzaju sielanki, z którą mamy do czynienia. To odskocznia od ciągłej akcji, która byłaby bardzo mile widziana, gdyby jednak - nawiązując do poprzedniej uwagi - tej nie było tak mało. Tutaj więc zawiązuje się błędne koło - nie do końca wystarczająca akcja przeplatana dobrą codziennością.
Bohaterowie to zupełnie inna kwestia. Biorąc na celownik Leta, główną postać, muszę przyznać, że był niemałym zaskoczeniem. Elf skrytobójca. Sam ten tytuł rozbudzał moją wyobraźnię i przywodził mi na myśl kogoś wspaniałego. Tyle że... Leto zupełnie nie pasuje do tego schematu. Obrywa najwięcej, najczęściej potrzebuje pomocy i zdecydowanie nie popisuje się swoimi umiejętnościami. Nie w tym tomie przynajmniej. Prym wiedzie raczej Meran, mag z wioski, którą to właśnie mianować można taką wszechpotężną - ale nie do końca - postacią. Leto swoją "prawdziwą" naturę odkrywa dopiero na sam koniec historii, co dla mnie było, nie powiem, sporym rozczarowaniem.
Wbrew pozorom jednak, książkę czyta się dobrze i może się ona podobać. Jeśli pozbyć się wszelkich oczekiwań, jest to dobra, ciekawa lektura, zwłaszcza że styl autorki jest bardzo przystępny. Świat, który stworzyła naprawdę mnie zainteresował i chciałam przekonać się co będzie dalej. Wciąż chcę. Przyznaję też, że mimo innych myśli o elfie przywiązałam się do niego i chcę poczytać więcej o jego losach.
Komu polecam więc Mroki? Nie precyzuję konkretnej grupy odbiorców. Bez wątpienia fani fantastyki znajd tu coś dla siebie, bo właśnie do tego gatunku powieść należy. Przede wszystkim, zalecam jednak wyzbyć się wszelkich oczekiwań przed przystąpieniem do lektury. Wtedy okaże się ona z pewnością znacznie przyjemniejsza. Nie zrażajcie się więc tym, co napisałam, bo są to jedynie przeciwstawienia do moich pomysłów. A, powtórzę, książka naprawdę może się podobać.
Za możliwość zapoznania się z jej dziełem dziękuję autorce i zachęcam do odwiedzenia jej fanpage'a.
Wyzwania: Czytam Fantastykę
Zaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
OdpowiedzUsuńNie mniej jesteś kolejną osobą, która nie zrozumiała;p Cóż chyba będę musiała dopisać jeden rozdział w III tomie. Bo te powtarzanie za każdym razem: "Cholerna elfia krew", chyba nie dociera do czytelnika;p A ja myślałam, że to jasne;)
Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam
Stagerlee
Hm, myślę, że zrozumiałam sprawę krwi, po prostu wciąż kłóci się to z moją wizją, rozumiesz ;).
UsuńBo to moja wizja ;p
UsuńLubie łamać szablony i myślę, że zrobię to jeszcze wielokrotnie. II Tom to tez pogwałcenie ustalonych kanonów. Ot cała ja;p
Pozdrawiam Stagerlee
Czytałem i rozumiem dlaczego Leto "ciągle obrywa". Otóż ciągle jest atakowany przez magów krwi. A czysta elficka krew jest dla owego maga niezwykle cenna, i wzmacnia ogromnie moc jego magii. W tym przypadku nie dość że Leto jest bezsilny, sparaliżowany nagłą utratą krwi, to jego przeciwnik zyskuje na sile i wpada w szał bojowy. Jeszcze łatwiej można to wytłumaczyć prostą grą "papier, kamień, nożyce". Kamień bije nożyce, a mag krwi elfa czystej krwi. Jest to bohater niezwykle nieszablonowy, celem autorki było przedstawić bohatera z jego słabościami nie tylko fizycznymi ale i emocjonalnymi. Leto odkrywa w sobie cechy o których sam nie miał pojęcia. Zgadzam się z stwierdzeniem że wydaje się iż czas stanął w miejscu. Katarzyna Szewioła-Nagel pisze w dość specyficzny sposób, używa prostego języka, który czyta się lekko, łatwo, przyjemnie i przekazuje wiele treści małą ilością tekstu.
OdpowiedzUsuńTak, tak, ja również rozumiem dlaczego tak się działo, mimo to nieco mnie to dezorientowało. Odchodziło od schematów. Choć, po zapoznaniu się z całością, nie mówię, że jest to złe.
UsuńGdyby wszyscy pisali według schematów, nie było by nic ciekawego do przeczytania. Wszystko byłoby pisane na jedno kopyto.
UsuńI dlatego, jak napisałam, nie mówię, że jest to złe. Różniło się po prostu od moich oczekiwań.
UsuńŚwietna recenzja paskudo, która publikuje posta, gdy koleżanka idzie do łóżka.... Zapamiętam to sb ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to swoją recenzją tylko bardziej rozbudziłaś moją ciekawość względem tej powieści :D
OdpowiedzUsuńCzasami właśnie trafia się na takie inne, dziwne książki, o których z początku nie wiadomo co sądzić. Ale myślę, że dzięki temu taka powieść nie zatrze się w pamięci.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy lubisz takie coś, czy nie...
OdpowiedzUsuńW każdym razie nominowałam Cię oraz Twojego bloga na: www.maskazycia.blogspot.com
Mam nadzieję, że wiesz o co chodzi ;)