Tytuł: Lament. Intryga Królowej Elfów
Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Illuminatio
Data i miejsce wydania: Warszawa, 2011
Moja ocena: 8/10
Zakładka: Niedoprawiona ambrozja
Przesilenie się zbliża. Widzisz, jak rośniemy w siłę? Wkrótce Łowca będzie mógł sam cię dotknąć. Wkrótce Aodhan, najpodlejszy z podłych, będzie mógł cię pohańbić, tak jak hańbi wszystko, czego się tknie. Będą mogli zabrać twoje pieśni i zamknąć je w sobie tak głęboko, że nie będziesz nawet wiedzieć, że je straciłaś. Będą z tobą igrać, aż z uśmiechem powitasz śmierć.
Prawdę powiedziawszy, zarówno okładka - ta chyba najbardziej - jak i opis tej książki przywodziły mi na myśl coś zupełnie innego, niż dostałam. Nie narzekam, wręcz przeciwnie. Cieszę się, bo do moich początkowych oczekiwań nie byłam do końca przekonana. Zamiast wyobrażonej wielkiej przygody i walki, dostałam romans ze sporymi elementami fantasy. Po prostu całkiem dobry paranormal na chwilę relaksu. I choć z jego autorką nigdy wcześniej się nie spotkałam, a usłyszałam o niej dopiero przy okazji odkrycia tej powieści, pierwsze rozpoznanie będę wspominała bardzo miło.
Deirdre jest nieśmiałą choć utalentowaną harfistką, słuchającą się mamy i spełniającą wszystkie jej polecenia, jednocześnie nie znoszącą swojej rodziny. Ma jednego przyjaciela i czuje się raczej wyobcowana ze społeczeństwa. Wszystko zmienia się, kiedy na koncercie poznaje Luke'a - chłopaka znikąd. On zdaje się od samego początku wykazywać zainteresowanie jej osobą, a ona nie pozostaje mu dłużna. Co jednak stanie się, kiedy Deirdre zacznie odkrywać, że Luke ma niewiele wspólnego ze światem ludzi, a magiczne stworzenia nie zamierzają dać dziewczynie spokoju?
Nie spodziewałam się po Lamencie zbyt dużo. Zdążyłam już zauważyć, że moje wymagania tylko mi szkodzą - mi lub powieści w mojej ocenie. Jednak nie spuściłam z tonu tak całkowicie. Żeby mi się podobać, historia wciąż musi mieć to coś. A ta właśnie ma. Poza jednym szkopułem, mianowicie zakończeniem, Maggie Stiefvater przedstawiła mi opowieść, którą naprawdę polubiłam. Doszło do tego, że zamiast spać, co powinnam robić, kończyłam czytać, bo uznałam, że nie opłaca mi się zabierać jej na te sto stron... a przecież zrobiło się tak interesująco!
Czyta się bardzo szybko. Lekki i przyjemny styl autorki pozwala zatracić się w lekturze bez potrzeby odpoczywania od niej. Intrygę Królowej Elfów pochłania się więc za jednym zamachem, nie odkładając jej na bok... bo i po co?
Przyznaję, że polubiłam bohaterów. O ile Deirdre niespecjalnie zaprzątała moje myśli i raczej nie mam o niej żadnego zdania, o tyle Luke był czarujący, ale James! Zabawny, intrygujący, pomocny i wrażliwy. To zdecydowanie on wzbudził moją największą sympatię. Z tego też powodu niezwykle cieszę się na myśl, że to on ma wieść prym w kolejnym tomie. Tutaj było mi go stanowczo za mało.
No to teraz, co z tym nieszczęsnym zakończeniem? Nie jest ono złe. Z jednej strony nawet mi się podoba, takie krótkie zwieńczenie, wymagające użycia wyobraźni, ale... Właśnie, ale. Na dobrą sprawę coś zostało rozwiązane, ale wątek romansu - czyli główny motyw powieści - nie do końca. Można domniemywać, jak to potoczyło się dalej, co się działo z bohaterami, ale to nie będzie to samo. Liczę na chociaż krótką wzmiankę w drugiej części, która, mam nadzieję, nieco mi to wynagrodzi.
Tymczasem powiedzieć trzeba, że Lament jest całkiem niezłym romansem paranormalnym, osadzonym w świecie wyjętym z baśni i naprawdę uroczym. Jeśli ktoś pragnie słodkiej historyjki z bardzo delikatną dawką mroku, to polecam właśnie tę powieść.
Czyta się bardzo szybko. Lekki i przyjemny styl autorki pozwala zatracić się w lekturze bez potrzeby odpoczywania od niej. Intrygę Królowej Elfów pochłania się więc za jednym zamachem, nie odkładając jej na bok... bo i po co?
Przyznaję, że polubiłam bohaterów. O ile Deirdre niespecjalnie zaprzątała moje myśli i raczej nie mam o niej żadnego zdania, o tyle Luke był czarujący, ale James! Zabawny, intrygujący, pomocny i wrażliwy. To zdecydowanie on wzbudził moją największą sympatię. Z tego też powodu niezwykle cieszę się na myśl, że to on ma wieść prym w kolejnym tomie. Tutaj było mi go stanowczo za mało.
No to teraz, co z tym nieszczęsnym zakończeniem? Nie jest ono złe. Z jednej strony nawet mi się podoba, takie krótkie zwieńczenie, wymagające użycia wyobraźni, ale... Właśnie, ale. Na dobrą sprawę coś zostało rozwiązane, ale wątek romansu - czyli główny motyw powieści - nie do końca. Można domniemywać, jak to potoczyło się dalej, co się działo z bohaterami, ale to nie będzie to samo. Liczę na chociaż krótką wzmiankę w drugiej części, która, mam nadzieję, nieco mi to wynagrodzi.
Tymczasem powiedzieć trzeba, że Lament jest całkiem niezłym romansem paranormalnym, osadzonym w świecie wyjętym z baśni i naprawdę uroczym. Jeśli ktoś pragnie słodkiej historyjki z bardzo delikatną dawką mroku, to polecam właśnie tę powieść.
Za możliwość zapoznania się z tą historią serdecznie dziękuję wydawnictwu Illuminatio.
Wyzwania: Czytam Fantastykę, Paranormal Romance
Książka wydaje się ciekawa jak uda mi się wyjść z tego co mam w domu a jest tego sporo to sięgne po nia i zapraszam do mni
OdpowiedzUsuńrecenzjenadine.blogspot.com/?m=1
Rzadko można się mile zaskoczyć po okładce i opisie :D
OdpowiedzUsuńDo książki z przyjemnością kiedyś zajrzę w takich razie!